maja 23, 2015

Rozdział XXVII

Matthew i Isabell znaleźli się w blasku oślepiającego światła, które ewidentnie pochodziło od jakiegoś stworzenia. Olbrzymi, biały ptak, który wylądował przed nimi iskrzył niczym miliony gwiazd, zatrzepotał radośnie skrzydłami, przez co zerwał się silny wiatr. Stworzenie niczym zaciekawiony wróbel podeszło bliżej nich przyglądając się z zainteresowaniem. Pisnęło kilka razy i pochwaliło się swoim niewyobrażalnie długim ogonem, który przypominał warkocz komety. Po bliższym przyjrzeniu się można było rzec, że to Feniks, jednak inny od tego ziemskiego.
- Czyżby nie dane nam było zginąć? - spytał chłopak.
- Mnie pytasz? - sama nie wiedziała co powiedzieć. - Tylko gdzie my do diabła jesteśmy?
- Nie mam pojęcia - odparł zdezorientowany.
- Gdyby dano wam szansę zmiany jednej rzeczy w dziejach historii świata, co byście uczynili? - Spytał kobiecy głos w ich głowach.
- Nie wiem, a ty Is? - spytał Matt po raz pierwszy skracając jej imię.
- Teraz to już i tak nie ma znaczenia - wzruszyła ramionami. - Cokolwiek byśmy nie zrobili i nie gdybali zmiana przeszłości zawsze wpłynie na teraźniejszość. Lepiej nic nie zmieniać, chociaż ukatrupiła bym Pandorę z miłą chęcią.
- Coś w tym jest - zgodził się. - Ja zamiast w przeszłość wolę patrzeć w przód. Jeśli chciałbym coś zmienić to jedynie aby ci co ocaleli i są w nowym świecie mieli spokojne życie - powiedział na co Isabell też się zgodziła.
- Tak to było by najlepsze. Dla nas to już i tak życie dawno straciło sens - powiedziała patrząc na Matta.
- Ach ludzie... zawsze z wami to samo. Zawsze gdy pytam, to dla was już nic nie obchodzi. Gdybym spytała kogokolwiek innego, kto nie byłby godny z pewnością poprosiłby o władzę nad całym światem czy coś podobnego. A ja biedna musiałabym spełnić jego prośbę. Więc, wracając do tematu. Jak waszym zdaniem wyglądałby świat bez Pandory? Istniałby w ogóle? Nienawiść to miecz obusieczny. Szczęście, że nie mogę spełniać tak krwawych zachcianek. - Mówi Feniks.
- Spraw po prostu aby tym, których wysłaliśmy nie mogła w żaden sposób zaszkodzić, tak samo jak inni, którzy pochodzą z innych światów i tyle. Więcej nie wiem czy jest sens - powiedział chłopak. - W naszym wypadku sami wybraliśmy śmierć, więc sądzisz, że chcielibyśmy ingerować jeszcze raz w całą tą historię? Świat i jego losy zależą od żywych, a umarli mogą się jedynie im przyglądać i próbować doradzić jeśli są w stanie. - Dodała za niego dziewczyna.
- Ależ wy jeszcze żyjecie. - Powiedział ptak. - Poza odradzaniem się z własnych popiołów mam moc panowania nad czasem. - Wytłumaczyła. - Więc nie w mojej mocy jest zapewnianie bezpieczeństwa twoim przyjaciołom, którzy z pewnością nie na długo będą cieszyć się spokojem. - Rzekła zmartwionym głosem. - Bez bóstwa, które byłoby źródłem stabilizacji, niedługo tamten wymiar się rozpadnie. Jedynie opiekunowie światów, tacy właśnie jak Pandora mogą chronić wymiar przed nicością.
- W takim razie ktoś musi zająć miejsce jako opiekun - stwierdziła Isabell.
- Ta… coś mi świta. Jeśli mnie pamięć nie myli to przez moją śmierć mój duch miał stać się utrzymaniem świata, który stworzyłem - westchnął. - Powiedz jest możliwość abym stał się taką barierą? - spytał. - Lepsze to niż oddanie świata takiej cholerze jak Pandora - stwierdził.
- Jak wgląda twój rodowód? - Spytał Feniks.
- Potomek tego, który obecnie utrzymuje kilka wymiarów, choć lepszym określeniem będą więzienia odcięte od innych światów. Z tego co się dowiedziałem to przynajmniej trzech z moich przodków miało takie funkcje. Przez to nazywali mój ród łowcami demonów - powiedział.
- Matt to podobnie jak u mnie. Tylko w moim wypadku według informacji Duchów byli kimś odpowiedzialnym za wymiary bóstw. Jednak nie wiem o co w tym chodziło - wtrąciła.
- Gdybyś urodził się taki jak Pandora, z pewnością nie byłoby problemu, ale w tym wypadku nic z tego nie będzie. Nie przydziela się opiekunów do światów, to opiekunowie je tworzą.
- Cóż sposób niby jest. Jeśli jeszcze żyję to ten idiota w zamian za moje ciało ochroni świat, ale średnio chcę to robić - powiedział chłopak. - Nawet mu nie ufam. A to jest zbyt duże ryzyko.
- O kim mówisz? - spytała dziewczyna.
- Cholera wie, przedstawił się, choć nie wiem czy to dobre określenie, bo zawsze mówi bezosobowo, jako Endless. Jego moc za bardzo przypomina mi pustkę, aby mu wierzyć - wzruszył ramionami. - Nigdy więcej nie chcę tam trafić. Jakby się istniało jednocześnie nie istniejąc - zadrżał na wspomnienie.
- Bardzo możliwe, że to dawny sługa nicości, który zbuntował się po uwięzieniu swego władcy w cielesnej formie. - Rzekł Feniks. - Takie sytuacji miały miejsce po zawarciu paktu między nim, a Pandorą. Gdy zbuntowani słudzy zapragnęli być panami doświadczyli tej samej klątwy co król. Nie mogąc przedostać się do świata materialnego, będąc na granicy istnienia i nieistnienia, błąkając się po nieskończonej pustce i pragnąc potwierdzenia własnej egzystencji... - Urwał ptak, by zapaść w chwilę zadumy.
- Nie przypominaj mi tego miejsca - powiedział chłopak łapiąc się za głowę. - Do dziś nie wiem w jaki sposób udało mi się wydostać stamtąd. Na domiar złego od tamtej pory co jakiś czas pojawiają się jakieś istoty mówiąc, że chcą mi służyć - wyraźnie narzekał. - A potem ten palant się pojawił oferując mi moc w zamian za moje ciało. Chciał mi dać nawet możliwość całkowitej anihilacji Pandory. Zawsze pierniczy mi że jako jedyny jestem interesujący - klął wyraźnie wspominając go. - Nigdy nie stanę się czyjąś własnością bądź panem. Nie chcę tego…
- Dlaczego nigdy nie wspominałeś o tym? - zdziwiła się dziewczyna.
- A ty wspominałaś o zamordowaniu twojej rodziny? - wytknął jej. - Możesz przyrównać to do tamtej sytuacji - stwierdził.
- Biorąc pod uwagę, że po stronie Pandory stał sam Czarny Smok, to nie byłoby dobrym pomysłem stawianie się jej. Chciał cię pewnie wykorzystać. - Przerwał im ptak. - Ale wracając do wcześniejszego tematu... Wasz dom jeszcze nie jest stracony, wszystko może jeszcze zostać naprawione. Nadal możecie wszystko uratować, waszą ginącą planetę, wymiar, swoich przyjaciół. Odnajdźcie w swoich wspomnieniach źródło chaosu. - Feniks zatrzepotał skrzydłami aby pokazać jak bardzo zależy mu na tej sprawie.
- Powiedziałaś źródło chaosu? - Isabell zaczęła się trząść. - Nie, nie nieee - zaczęła się trząść panicznie i płakać.
- Spokojnie - chłopak ukląkł przy niej i pocieszał ją aby się uspokoiła. - Nie mów nam nic o chaosie - powiedział kiedy dziewczyna się uspokoiła. - Nie przypominaj nam tego co odczuliśmy przez niego. Nie chcę mieć z chaosem i jego mocą nic wspólnego - powiedział twardo z wściekłym spojrzeniem.
- Nie to miałam na myśli. - Westchnął ptak opuszczając skrzydła. - Możemy tu stać przez całą wieczność, albo w końcu dacie mi swoją odpowiedź. To jak się to wszystko skończy zależeć będzie tylko od was. Żyli długo i szczęśliwie, czy raczej wolicie drugą wersję?
- Nie znam nic co zaczęło to co się działo potem - mówił. - Ona też nie, a w czarodziejskie bam i wszystko się toczy szczęśliwie to ja nie wierzę niestety. Zbyt wiele już widziałem aby stracić taką naiwność. Wszystko ma swoją cenę - stwierdził na koniec.
- Wasza cena została już spłacona, teraz przyszła moja kolej. - Powiedział Feniks trzepocząc skrzydłami.
- Więc ocal świat przed działaniami Pandory bo ja tego nie dałem rady zrobić - powiedział wiedząc, że i tak to się nie stanie.
- Moje pytanie brzmiało, gdyby dano wam szansę zmiany jednej rzeczy w dziejach historii świata, co byście uczynili? Nie jesteście ograniczeni czasem. - Poinformował ich ptak. - Mogę przenieść was w dowolny moment dziejów.
- Nie mam dość wiedzy by zdecydować nad czymś takim - powiedział.
- Ja chcę aby Padnora nigdy nie osiągnęła swojej pozycji, czy to jest możliwe? - spytała.
- Bogowie rodzą się wraz ze swoim zadaniem i pozycją. Pandora urodziła się jako bóg opiekun i gdyby straciła tę pozycję planeta Ziemia jak i cały wymiar przestałby istnieć. - Wytłumaczyła. - Mogę uczynić, aby nigdy się nie narodziła, jednak wiesz jaka będzie tego konsekwencja...
- Ktoś musiałby zająć jej miejsce - powiedział Matthew.
- Jeśli nigdy by się nie narodziła, to nie byłoby jej miejsca, poza tym, gdyby ktoś inny był na jej miejscu, skąd wiesz, że stworzyłby właśnie taki wymiar jaki wy znacie? - Zadał im pytanie ptak.- Są miejsca mniej przyjazne niż wasz świat, pełne pustki, samotności i smutku. Z powodu, że to właśnie Pandora stworzyła wasz wymiar i opiekowała się nim mogliście się spotkać i zaistnieć.
- Więc co jest w twojej mocy, bo ja już chyba za głupi się na to wszystko robię - powiedział.
- Jestem w stanie zmienić jedno wydarzenie, które miało miejsce w przeszłości. - Wyjaśniła im. - Jak na razie rozumiem, że chcecie aby Pandora nigdy nie otrzymała swego stanowiska, co spowoduje zniknięcie wszystkiego co jest z nią powiązane.
- Ziemia będzie istnieć, bo jest starsza nawet od jej stanowiska, problemem w tym wszystkim jest to że nie mogę przewidzieć jakie konsekwencje to będzie miało - mówił. - Dlatego nie lubię bawić się przeszłością.
- Problemem jest to, że się nie rozumiemy. - Westchnął Feniks. - Niby w jaki sposób Ziemia mogła istnieć przed Pandorą, skoro znajduje się w wymiarze, który stworzyła? Zanim urodziła się Pandora w tym miejscu była nicość. - Zatrzepotała zaaferowana. - Jak planeta mogła istnieć w nicości, to niemożliwe... zresztą, ludziom i tak nie przegadam oni i tak wiedzą swoje...
- Więc wedle tego co mówisz wymiar, który stworzyłem podlega tylko mnie i mogę go dowolnie kontrolować, mam racje? - spytał zastanawiając się nad tym co powiedziała.
- Powinien zachowywać się w ten sposób do póki nie zostanie zniszczony. - Odpowiedziała nie wiedząc z czym zaraz wyskoczy chłopak...
Myśli Matthew wędrowały po tym co wiedział obecnie. Zastanawiało go dlaczego w ten sposób potoczyło się to wszystko. Co powstrzymywało Pandorę dotychczas przez zniszczeniem ich świata? Co powodowało, że miała związane ręce przez tak długi czas. W tedy przypomniał sobie. W dzień masakry odwiedziła jego dom Pandora. Jego ojciec był wściekły, następnie kawałki układanki zaczęły mu się układać. Morderstwa, próby zabicia, bądź sprawowania kontroli nad dziećmi. Kiedy badał to przez lata nie mógł pojąć dlaczego to się stało. Teraz jednak zrozumiał. Ich rody były od wieków znane z tego że byli potężni i mieli dziwne historie z nimi połączone. Pamiętał też jak przez mgłę że ojciec próbował go czegoś uczyć, jednak nigdy nie zdążył. Postanowił jednak chwilę jeszcze przemilczeć to co aż wyrzucało się do zapytania.
- Więc z tego co pojmuję to ja jestem czymś w rodzaju jego nadzorcy - powiedział. - I mam podobne zdolności w nim jak Pandora na ziemi. Mam racje? -spytała dla upewnienia.
- Nie, jesteś jego stworzycielem i nic poza tym. Przekładając to na wasz język, to tak jakbyś zrobił innej kobiecie dziecko i ją zaraz po tym rzucił. Nawet gdybyś teraz chciał zaopiekować się swoim tworem jest to niemożliwe, bo nie zostałeś stworzony jako bóg opiekun. Każdy może stworzyć swój własny wymiar, jednak nie znaczy to, że zostanie on uznany przez prawa rządzące nicością. Zdolności stworzycieli różnią się od siebie, jedyna różnica między tobą, a nimi jest to, że ich wymiary są akceptowane przez nicość, gdyż powstały zgodnie z prawem.
- Z tą całą nicością nie chce mi się układać - powiedział udając zrezygnowanie. - Powiedz mi wiesz może co popchnęło Pandorę do wymordowania naszych rodzin? - spytał zmieniając temat. Widać było, że wyraźnie o czymś myślał.
- Jej celem było spowodowanie jak największego chaosu, prawdopodobnie chciała narobić jedynie zamieszania. Nie musiała mieć ku temu konkretnego celu. - Wytłumaczyła.
- Jesteś pewna? - spytał. - Spytam inaczej. Dlaczego przez taki okres czasu była spokojna i nic nie robiła? Dlaczego wcześniej nie niszczyła świata, co ją do tego skusiło w takim momencie? - spytał drążąc temat.
- Wcześniej nie miała powodu, by go niszczyć. - Powiedział Feniks. - Gdy podarowała ludziom możliwość korzystania z mocy, przysługującej bogom nie myślała, że wykorzystają ją w taki sposób. Zesłała na ludzkość wojnę, cierpienie i wszelkie inne nieszczęścia. Z początku myślała, że to nic wielkiego, a ludzie sami zrozumieją, że czynią źle, jednak im bardziej im pobłażała tym sytuacja stawała się gorsza. W końcu musiała zareagować... Niszcząc wszystko mogła naprawić swój błąd.
- Czyli traktowała nas jak zwykłe zabawki, jednak kilku przynajmniej raz ją pokonało z tego co wiem - głośno myślał. - Wiesz może w jaki sposób tego dokonano? - spytał.
- Zwykle groziła zagładą, a ludzie na jakiś czas uspokajali się. - Odpowiedziała.
- Dasz radę zmienić historię tak aby ludzie nie otrzymali mocy od niej? - spytał
- Tak dam radę. - Odpowiedziała ochoczo. - Mam rozumieć, że taka jest twoja odpowiedź?
- Tak zmień to i zobaczymy czy coś to zmieni - powiedział nie wiedząc nawet czy będzie istniał kiedy to się stanie.
Feniks błysnął jasnym światłem, przez co oślepił dwójkę wybrańców. Chłopak i dziewczyna zostali dosłownie zalani przez blask i nie mogli dostrzec już niczego innego prócz czystej, doskonałej bieli.


by Lyedbow and Mortis


Brak komentarzy: