listopada 29, 2014

Rozdział II

Dziewczyna była nieprzytomna niemal do południa. Matthew nieco wcześniej znalazł coś co przypominało mu grotę i postanowił w niej odpocząć. Idąc cały czas zastanawiało go dlaczego miejsce do którego musiał przyjechać z jednej strony otoczone było równiną, która zmieniała się kilkadziesiąt kilometrów dalej w pustynię, a z drugiej łańcuchem górskim. Jednak w jego obecnej sytuacji nie mógł sobie wybrać lepszego miejsca. Jego szkolenie i umiejętność doskonale pasowały do górskiego terenu, a w nocy podróżując w mroku był w stanie przebyć naprawdę duże odległości jeśli teren był równy. Jednak patrząc na dziewczynę, którą położył kilka metrów od miejsca gdzie założył prowizoryczny obóz uzmysłowił sobie jak cieszy się że poszedł w kierunku gór. Będąc z nią tutaj raczej nie uda jej się samej uciec, jak również na spokojnie będzie w stanie zrozumieć co jej zrobiono i może uda mu się wypytać ją o najbliższe plany Cieni. Bardzo niepokoiło go jej dziwne zachowanie zanim pozbawił ją przytomności. Obawiał się także, że może właśnie wplątał się w coś znacznie gorszego niż przestrogi jego mistrza uwzględniały. Rozważając tak zapomniał na chwilę o Ashurze, która zdążyła się obudzić. Dziewczyna wyglądała jakby otrząsała się z działania środków o charakterze narkotycznym. Jednak szybko te objawy zdawały się ustępować i wypaliła do niego bez ogródek:
- Co ty sobie myślisz?! Gdzieś ty mnie zabrał? - Nie wiedział jak odebrać jej słowa, czy jako wyrzut czy strach z zaistniałej sytuacji.
- Mam do ciebie kilka pytań - mówił lodowatym głosem. - Kiedy mi odpowiesz może puszczę cię wolno.
Ashurę przeszył dreszcz, kiedy usłyszała te słowa. W jego oczach dostrzegła coś co ją przerażało a zarazem przyciągało. Nie pamiętała też zbytnio co stało się po tym jak zabił tamtego Ducha. Szybkim ruchem rozejrzała się po jaskini. Było ciemno, nawet ciemniej niż w nocy, a odległe światełko, które widziała uznała za wyjście. Zastanawiała się także ile czasu była bez świadomości, co ostatnio zdarzało jej się coraz częściej. Widziała jak chłopak patrzy na nią wyraźnie dając jej czas na poukładanie myśli, widząc jego uśmieszek rozbawienia na twarzy powiedziała lekko zażenowanym głosem.
- Jakie są te twoje pytania? - zapytała drżącym lekko głosem, co wywołało u chłopaka parsknięcie. - Nie śmiej się tak tylko pytaj.
- Od dawna masz coś jakby utraty świadomości? - spytał patrząc na nią badawczo.
Ashura całkowicie nie spodziewała się takiego pytania. Zrozumiała bowiem, że straciła świadomość jak podczas nauk z mistrzem, jednak on twierdził że to normalne i ma się tym nie przejmować. W jego spojrzeniu tym razem dostrzegła troskę a w głosie miała wrażenie że słyszała litość. Widząc, że jeśli skłamie pewnie nie zobaczy już nigdy światła, postanowiła powiedzieć prawdę.
- Od dość dawna, jednak mistrz twierdzi, że to normalne - mówiła uciekając wzrokiem. 
- Niemal każdy w moim wieku przechodzący szkolenie tak ma - kamienna twarz chłopaka wyraźnie drgnęła słysząc to. - Mistrzowie mówią nam, że to nam pomaga przebrnąć treningi i stać się silniejszymi.
- Dobrze usłyszałem już dość - przerwał jej nim zdołała coś dodać, a widząc jego spojrzenie nawet nie próbowała nic więcej powiedzieć.
Matthew słysząc to co mu powiedziała o mało nie wpadł w szał. W jednej chwili zrozumiał jej dziwne zachowanie i to dlaczego na początku sądził, że ma ona rozdwojenie jaźni. Zaczynali robić z swoich kadetów broń, bezmyślną i całkowicie posłuszną ich woli. Zaciskając pięść poczuł ból, który przywrócił go do rzeczywistości.
- Powiedz mi jedno - zaczął z wściekłą nutą w głosie. - Czy Cienie planują wojnę przeciwko Duchom?
Ashura nie była pewna co odpowiedzieć z jednej strony chciała zaprzeczyć, z drugiej jednak pamiętała jak starsi mówili o ostatecznym rozwiązaniu i zakończeniu istnienia Duchów. Nigdy jednak nie próbowała dowiedzieć się czegoś więcej o tym. Była w końcu jedyną ocalałą z ataku na jej ośrodek szkoleniowy. Duchy zabiły wszystkich a jej udało się przeżyć tylko dlatego, że została zamknięta w zewnętrznej piwnicy za wywołanie bójki i złamanie ręki jednemu z chłopców. Szczerze nienawidziła Duchów, jednak z jakiejś przyczyny nie widziała się w otwartym konflikcie na polu bitwy. Bała się śmierci, ale też zabrać komuś życie. I nawet szkolenie nie dało rady jej przemóc.  
- Nie wiem czy chcą rozpętać wojnę - powiedziała spuszczając wzrok. - Jednak chciałabym aby Duchy przestały istnieć co do jednego - syknęła z nienawiścią.
Chłopak spojrzał na nią z wyraźnym zastanowieniem. Nie był pewien co zrobić, żal było mu ją zabić, jednak nie mógł też puścić jej wolno. Jego prawa dłoń powoli się regenerowała i nawet okrycie jej mrokiem niewiele pomagało. Dziewczyna na jego oko nawet nie była w połowie przeszkolona, nie mówiąc już o używaniu KI. Niewiele myśląc postanowił jej dać propozycję:
- Zadam Ci pytanie na które odpowiedz mi szczerze - zaczął. - Czy chcesz wrócić do Cieni i dalej kontynuować to swoje nędzne istnienie jako marionetka, czy może chcesz aby pokazał Ci inną ścieżkę, którą możesz kroczyć?
Dłuższe milczenie dziewczyny robiło obiecujące wrażenie. Gdyby odpowiedziała od razu, że chce wrócić do Cieni zabił by ją, z kolei na chęć prowadzenia innego życia wywiózł by ją gdzieś daleko i zostawił samą sobie. Milczenie sugerowało, że nie zatraciła własnej woli i świadomości, co było korzystne dla ich obojga.
Ashura sama się sobie dziwiła dlaczego nie była w stanie od razu udzielić odpowiedzi. Zazwyczaj była w stanie odpowiedzieć bez namysłu i nigdy tego nie żałowała. Jednak jego słowa o marionetce nie dawały jej spokoju. Miała też przeczucie, że on jest znacznie silniejszy nawet od jej mistrza i słyszała pogłoski o tym jak dawny Król Cieni został przyzwany a następnie stracony za sprzeciw i nazwanie głupcem swojego następcy. Ona nie słyszała też aby ktokolwiek dał radę wyjść z organizacji i wieść niezależne życie. W zasadzie nikt tego nawet nie próbował, a jednak było to traktowane jako tabu. Dalsze rozważania także nie dały jej niczego konkretnego. Dała odpowiedź całkowicie nie zdając sobie z tego sprawy.
- A ja twoją marionetką nie będę? - spytała nawet o tym nie wiedząc.
- A czy wyglądam na takiego, który jej potrzebuje? - odpowiedział pytaniem z uśmiechem na twarzy. - W takim razie powiedz mi co mam zrobić, aby nie być marionetka innych. - uśmiechnęła się do niego.
Chłopak odetchną głęboko z ulgą. Z dziwnej przyczyny cieszył się z wyboru jaki podjęła, jednak coś mu mówiło, że do końca jeszcze nie uświadomiła sobie tego co powiedziała. Zaśmiał się i podał jej pieczeń z ogniska mówiąc:
- Jedz teraz, a po jedzeniu czeka cię pierwszy trening - mówił ciepłym i serdecznym głosem.
Ashura dopiero teraz uświadomiła sobie znaczenie powiedzianych przez nią słów, jednak wcale nie czuła się z tego powodu źle. W ręcz przeciwnie poczuła jakby ktoś zdjął z niej jakiś wielki ciężar. Wzięła mięso i zaczęła jeść czekając niecierpliwie na to co będzie potem.



Pierwsze co ujrzał po wyjściu z pociągu była biel. Wszystko było białe. Pokryte białym puchem drzewa iglaste, domy, chodniki, drogi... wszędzie było pełno śniegu. Na dodatek było zimno, na oko minus trzydzieści.
Na stacji wszyscy ubrani byli w ciepłe, grube ubrania, za które mężczyzna oddałby wszystko. Może i jego płaszcz wydawał się odpowiedni na takie warunki, jednak w rzeczywistości był to jesienny egzemplarz. Nie zastanawiając się dłużej nad swoją niedolą zaczął szukać ciepłego miejsca. W wiosce, w której się znajdował na pewno musiała być jakaś gospoda. Sięgnął do kieszeni po portfel i ścisnął go upewniając się czy aby na pewno jest pełny. Gdy nieco uspokojony ruszył przez wysokie zaspy śnieżne zaczął układać nowy plan. Tym razem był pewien, że nic nie zakłóci jego spokoju w tak odległym od cywilizacji miejscu.
Gdy wszedł do baru, który znalazł po jakichś pięciu minutach, pierwsze co poczuł to przyjemne ciepło i zapach paleniska. Wewnątrz nie było zbyt wielu gości, ale to było pewnie spowodowane dość pożną godziną. Człowiek stojący za barem spojrzał w jego kierunku i zdziwił się wielce, pewnie poznał, że mężczyzna jest nietutejszy. Gdy blondyn usiadł przy barze podszedł do niego i spytał:
- Podać coś?
Jednooki szybko przejrzał co znajduje się w ofercie. Nie było w nij niczego godnego uwagi, jednak mimo to postanowił coś zamówić.
- Piwo. - Odpowiedział sięgając po paczkę papierosów. Zamierzał zapalić zanim coś wypije, a pyzatym nie było tu żadnego zakazu, a stanie na mrozie niezbyt mu się podobało.
- Pan nietutejszy. - Stwierdził barman.
Blondyn spojrzał na starego barmana i przyjrzał mu się dokładnie, jakby oceniając czy jest choć trochę godny zaufania. W końcu stwierdził, że skoro zamierza się tu zatrzymać lepiej nie wzbudzać zbytnich podejrzeń. Postanowił więc odpowiedzieć.
- Jestem z Colorado. - Wyjaśnił strzepując popiół z papierosa do popielniczki. Starszy mężczyzna zdziwił się jeszcze bardziej. Pewnie teraz zastanawiał się, co ktoś taki może robić w takiej zabitej dechami wsi na końcu świata. Jednooki postanowił zaspokoić ciekawość starca i wyjaśnić mu co nieco, oczywiście nie mówiąc całej prawdy.
- Przyjechałem, aby odpocząć od rodziny. - Wyjaśnił, po czym zaciągnął się dymem z papierosa. Wstrzymał na chwilę oddech aby przedłużyć to uczucie, jednak nie mógł długo nie oddychać i w końcu wypuścił z siebie całe powietrze. Barman odsunął się trochę widząc, że klient kopci jak smok. - Czy jest tu jakieś miejsce, w którym mógłbym się zatrzymać? - spytał blondyn.
- A... tak oczywiście, u pani Louis niedawno zwolniło się mieszkanie. - Powiedział starszy mężczyzna.
- Daleko to? - spytał jednooki.
- Nie, tuż za rogiem. To dwupiętrowy dom, numer szesnaście, na pewno pan trafi.
- Oczywiście, pójdę tylko jak się napiję. - Powiedział blondyn z lekkim uśmiechem. Barman jakby oprzytomniał, gdy usłyszał kwestię o piciu.
- Ah, tak! Zapomniałem, najmocniej przepraszam. - Powiedział zakłopotany wyjmując sporej wielkości kufel. Jednooki poważnie zaczął się zastanawiać, czy zdoła wypić taką ilość piwa.
Po wypiciu trunku, który smakował lepiej niż można było sobie to wyobrazić, mężczyzna udał się w poszukiwaniu budynku z numerem szesnastym. Szedł według wskazówek starego barmana i już po chwili był na miejscu. Światło w domu paliło się mimo późnej godziny. Blondyn otworzył furtkę i przeszedł przez zasypane śniegiem podwórko. Gdy znalazł się już pod drzwiami zaczął rozglądać się za jakimś dzwonkiem, jednak nic takiego nie znalazł. Postanowił więc jak najzwyczajniej zapukać.
Zza drzwi rozległ się cichy dźwięk, skrzypiącego drewna i już po chwili zamek został otwarty.
- Któż to o tak późnej porze? - spytała staruszka wyglądając przez szparę.
- Dobry wieczór, czy dobrze słyszałem, że ma pani do wynajęcia mieszkanie? - spytał jak najbardziej przymilnym tonem. Starał się wyglądać na miłego gościa, jednak z jego wyglądem i obyciem średnio mu to wychodziło.
- Nie mieszkanie, a całe piętro. Jest pan zainteresowany? - spytała pani Louis.
- Taaak. I to bardzo. Dopiero co  przyjechałem i sama pani widzi... - próbował wytłumaczyć swoją sytuację. Jednak staruszce najwyraźniej wystarczał sam fakt, że ktoś chce wynająć mieszkanie. Otworzyła szerzej drzwi aby mężczyzna mógł wejść.
- Proszę bardzo, niech się pan rozgości. Pańskie mieszkanie znajduje się na piętrze - mówiła staruszka kierując się w stronę kuchni. - Może chce pan kolację? - spytała jakby licząc na odpowiedź twierdzącą.
- Nie, ale bardzo dziękuje za propozycję. - Grzecznie odmówił.
Zauważył, że staruszka jest bardzo rozgadania i zapewne będzie bardzo kłopotliwa. Jednak tylko taka opcja wchodziła w gę, musiał grać miłego gościa, który uciekł od rodziny.
- A właśnie, jeszcze się nie przedstawiłem, jestem Lloyd Shaw.



Od rozmowy Matthew z Ashurą minęło trzy dni. Dziewczyna na początku była zdziwiona faktem że dzielą ich jedynie dwa lata różnicy wieku. Niezmiernie ucieszyła ją jego reakcja gdy pokazała mu swoją moc mianowicie Railgun, którym to rozwaliła pobliską skałę przy pomocy monety. Jednak kiedy spytał ile razy może z niego wystrzelić i dlaczego wtedy nie użyła go na tamtym duchu nie była w stanie odpowiedzieć. Pierwszy dzień po krótkiej prezentacji spędziła na podążaniu za chłopakiem. Dopiero wieczorem uznał on że miejsce nada się aby w nim zostać na dłużej. Jej zdaniem mogli zostać tam gdzie się ocknęła jednak nie komentowała zbytnio. Drugi i trzeci dzień minęły jej bardzo szybko. Podczas gdy ona wykonywała ćwiczenia zalecone przez Matthew on budował coś co już pierwszego dnia zaczęło przypominać małą chatę. Zastanawiało go jak ze swoją raną jest w stanie tak szybko pracować i przenosić te wielkie bale. Uznała, że musi mieć to związek z jego mocą i bardzo ciekawiło ją w jaki sposób może on jej tak długo używać. Trzeciego wieczoru nie wytrzymała i zapytała przy ognisku:
- Jak to możliwe, że udaje ci się niemal nieustannie używać swojej mocy? - spytała - Nigdy nie widziałam aby ktoś był w stanie cały dzień jej używać i nie mieć potem problemów.
- Ale ja jej nie używałem dzisiaj - odpowiedział zdziwiony.
- Więc w jaki sposób byłeś w stanie sam dźwigać te olbrzymie bale? - dalej dopytywała. - Przecież nie powiesz mi, że nosiłeś je wyłącznie dzięki własnej sile. 
- Niestety ale tak to wyglądało - zaśmiał się. - Ty też niedługo będziesz w stanie robić coś podobnego.
Chłopak nie był zasadniczo zdziwiony jej reakcją. Po prawdzie nawet go to rozbawiło, dzięki ostatnim dniom był w stanie ją całkiem dobrze zrozumieć. Jednak problemem pozostały jej nagłe utraty świadomości i ta druga osobowość ślepo posłuszna jakimś bliżej nie sprecyzowanym rozkazom. Cieszyło go też, że i ona otworzyła się bardziej i opowiadała o Cieniach i swoim wcześniejszym życiu. Widać było że sama powoli nabiera pewności siebie i zaczyna pytać. Jej zachowanie trochę przypominało mu własne w dzieciństwie i martwiło zarazem. Z tego co mu powiedziała to cała Ameryka Północna usiana była placówkami, w których szkolili dzieciaki w ten sposób co ją. Dowiedział się też kto był autorem tego projektu szkoleń, główny przywódca bloku amerykańskiego Cain razem z kilkoma innymi wyżej postawionymi w rejonie stanów. Jednak teraz na głowie miał Ashurę, która na jego szczęście była pojętna. W niecałe dwa dni nauczyła się sztuki koncentracji i medytacji, a także ćwiczyła nie obijając się. Jej zdolność jest potężna jednak ona sama nie jest na nią gotowa i to był jego główny powód pozostania w górach zamiast powrotu do domu bądź prób dowiedzenia się czy nie wybuchnie wojna.
- To powiedz mi jaka jest ta twoja zdolność - nie ustępowała. - Ja Ci swoją pokazałam. 
- Dobrze już dobrze - zaśmiał się nie będąc w stanie oprzeć się tej jej reakcji małego dziecka. - Będzie szybciej jak Ci trochę jej pokażę.
Dziewczyna pokiwała głową i zaczęła uważnie się przyglądać. Matthew odetchną głęboko, a chwilę później płomień ogniska zaczął jakby zanikać. On sam natomiast otoczył się czymś co przypominało czarny dym. Z jego lewej ręki wydobył się kłąb tego dymu wydłużając się by po chwili rozwiewając się ukazać piękny długi miecz. Dziwiła się że ostrze takiej długości on trzyma w jednej ręce. Gdy dym rozwiał się całkiem dostrzegła jak obrażania prawej dłoni znikają razem z dymem. Miecz również po chwili rozwiał się nie pozostawiając śladu.
- Teraz mniej więcej rozumiesz co mogę zrobić swoją mocą - powiedział na koniec.
- Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam - powiedziała dopiero po chwili. - To nie podpada pod żadne znane mi normy mocy. Nawe dla duchów nie ma odniesienia. Nie wiem jak to możliwe, ale twoja zdolność jest całkowicie inna niz wszystko.
Powiedziała co naprawdę sądziła. Wiedziała też, że jej zwierzchnicy wiele by oddali za kogoś z taką mocą. Bardzo szybko jednak zganiła się za takie myśli. Wiedziała, że prędzej by go zabili z uwagi na jego pełną niezależność i była pewna że to nie wszystko co on potrafi.
- Czy mi też uda się do tego stopnia zapanować nad własną zdolnością? - spytała na koniec.
- To zależy jedynie od ciebie samej. Ja mogę ci tylko pokazać sposób, jednak czy ci się powiedzie czy nie to nie jestem pewny. Zagwarantować mogę ci tylko jedno. Na pewno będziesz znacznie silniejsza po tym treningu. - mówił spokojnie i rozważnie dobierając słowa. Nie chciał dać jej fałszywej nadziei ani jej okłamać.
- A długo to potrwa? - spytała nadal zafascynowana. 
- Podstawowy trening zajmie nam około miesiąca - odparł. - Zależy to jedynie od ciebie.
Ucieszyła się bardzo na tą wiadomość i szybko zjadła resztę posiłku.

  by Lyedbow and  Mortis

Brak komentarzy: