grudnia 27, 2014

Rozdział VI


1 dzień pobytu w Niemczech
poszedłem na basen i siedziałem tam do póki Herbst mnie nie wygonił.
2 dzień pobytu w Niemczech
po śniadaniu, które o zgrozo przygotował Herbst udałem się na basen i siedziałem tam do południa, czyli do obiadu. Tu również pojawił się Herbst i zaciągnął mnie do kuchni. Po posiłku z powrotem udałem się na basen.
3 dzień pobytu w Niemczech
Odkryłem saunę, jednak Herbst zabronił mi jej używania, cały dzień spędziłem więc na basenie.
4 dzień pobytu w Niemczech
Herbst wydaje się czymś naprawdę zdenerwowany, jednak mało mnie to obchodzi. Spędzam dzień na basenie.
5 dzień pobytu w Niemczech
Spędzam dzień na basenie.
6 dzień pobytu w Niemczech
Herbst zakazuje mi przebywania na basenie. Idę oglądać telewizję. Nie leci nic ciekawego.
7 dzień pobytu w Niemczech
Przeglądam program telewizyjny, w którym nie ma nic ciekawego. Oglądam programy dokumentalne o zwierzętach.
8 dzień pobytu w Niemczech
Oglądam powtórki wczorajszych programów dokumentalnych.
9 dzień pobytu w Niemczech
Herbst znowu jest zdenerwowany. Nadal oglądam programy dokumentalne.
10 dzień pobytu w Niemczech
Herbst zniknął gdzieś na cały dzień, zastanawiam się co robi.
11 dzień pobytu w Niemczech
Herbst wraca nad ranem.

- Smoku! - krzyknął blondyn stojąc w holu. Nie chciał wchodzić na samą górę i ściągać tego lenia z jego legowiska, jednak prawdopodobnie i tak będzie musiał to zrobić.
Po chwili na piętrze rozległ się jakiś hałas i dudnienie. Herbst nie mógł w to uwierzyć, ale jednooki schodził tu do niego.
- Czego się tak drzesz? - Spytał będąc już na schodach. Z jego miny można było wyczytać, że nie był zbyt zadowolony.
- Gdzie podziała się cała twoja energia życiowa, co? - Zadał pytanie blondyn.
- Została wtłoczona do innego ciała, a co? - Odpowiedział.
- Ah, no tak. W dalszym ciągu zastanawiam się czy jest to w ogóle możliwe ale nich i tak będzie. - Powiedział bardziej do siebie niż do jednookiego.
- To czego chciałeś? - Spytał po raz drugi.
- Przywiozłem coś interesującego. - Wyjaśnił konspiracyjnym szeptem. Na Smoku nie robiło to jednak dużego wrażenia. Herbst zignorował to i złapał towarzysza ciągnąc go za sobą.
- Co ty robisz? - Spytał jednooki posłusznie idąc za blondynem.
- Znalazłem dla nas świetne zajęcie.- Powiedział nie odwracając się do mężczyzny.
- A jakie? - Spytał bardziej z uprzejmości niż z ciekawości.
- Pomożesz mi w pracy.
- A co dokładnie mam robić? - Zdziwił się. Od ponad roku nie wykonywał żadnej roboty, a on nagle chce aby mu pomóc... ta sytuacja zaczęła robić się dziwna.
W końcu doszli do drzwi na końcu korytarza, przez które jednak nie przeszli. Blondyn podszedł do alarmu, który umiejscowiony był na ścianie i wpisał kod. Po chwili podłoga w jednym miejscu odsunęła się ukazując tajemne schody na poziom podziemny. Gdy zeszli na dół przejście zamknęło się.
Znajdowali się w kolejnym korytarzu. Ściany i podłoga były tu białe, co wyglądało naprawdę dziwnie w zestawieniu z pozostałą częścią domu. W pewnym momencie zaczęli mijać drzwi, które były pooznaczane numerami od jedynki do nieznanej liczby. Jednooki zaczął się zastanawiać, czy te podziemia rozciągają się pod całym domem, czy pod całą działką.
W końcu zatrzymali się przy drzwiach oznaczonych numerem 12. Aby przez nie przejść należało wprowadzić kolejny kod. Gdy zamek został odblokowany i weszli do pokoju oku jednookiego ukazało się drewniana skrzynia  stojąca w rogu pomieszczenia. Dlaczego właśnie ono przykuło jego uwagę? Po prostu wyglądało inaczej.
Herbst w końcu puścił jego nadgarstek, za który ciągnął go przez całą drogę, i podszedł do ów dziwnego obiektu. Odsunął go nieznacznie od ściany i zdjął pokrywę, którą następnie rzucił gdzieś za siebie. Smok podszedł bliżej aby zobaczyć co znajduje się wewnątrz skrzyni. Gdy jego ciekawość została zaspokojona westchnął ze zrezygnowania i przeniósł swoje spojrzenie na towarzysza.
- Pandora, co? - Spytał zrezygnowany.
- Pandora, pandora. - Powtórzył uradowany Herbst wyjmując to co znajdowało się wewnątrz, a raczej wyjmując tego, który znajdował się wewnątrz. Ciągnąc za metalowy łańcuch wywlókł z środka ciało. Pozbawiony dolnych kończyn mężczyzna miał założoną żelazną obrożę do której właśnie był przymięty łańcuch. Ponadto koniec tego łańcucha przymocowany był tak jakby do ostrego haka, który wbity był w ciało. Tak więc, gdy Herbst zaczął ciągnąć nieszczęśnika za sobą rozległ się krzyk bólu. Podłoga po której ciągnięte była zabrudzona krwią.
- Co zamierzasz z tym zrobić? - Spytał jednooki oglądając jak blondyn próbuje posadzić mężczyznę na krześle.
- Z czym? - Zdziwił się Herbst.
- Z krwią oczywiście. - Wyjaśnił Smok.
- A... z tym. Nie mów mi, że aż tak bardzo rzuca się w oczy.
- Na tych jasnych płytka, bardzo.
- Później to posprzątam. - Powiedział podchodząc do szafki kuchennej znajdującej się pod ścianą. Otworzył szufladę i wyjął z niej cztery sztuki długich gumowych rękawic. Później podszedł do szafy, w której znajdowały się śliskie płaszcze, maseczki i gogle ochronne. Podał jednookiemu jego zestaw.
- A co z włosami?
- A no tak. - Powiedział wracając z powrotem do szafki. Tym razem odsunął niższą szufladę i wyciągnął z niej parę czepków chirurgicznych.
Gdy obydwoje byli już gotowi do zabiegu Herbst poszedł i wyjął dość sporych rozmiarów piłę ręczną z ostro zakończonymi ząbkami. Zakneblowana ofiara zaczęła się lekko szamotać, jednak mocne więzy nie pozwalały jej na zbyt dużo.
- Zamierzasz ciąć? Nie za ostro jak na początek? - Spytał jednooki.
- Plan jest taki, ja tnę a ty przypalasz żeby się nie wykrwawił. - Wytłumaczył jakby mówił o krojeniu i równoczesnemu podpiekaniu szynki.
- To nie za dużo? Co jeśli nam przedwcześnie zejdzie?
- Ten tu tylko wygląda na miernotę, w rzeczywistości jest dość wytrzymały. - Odpowiedział blondyn.
- No to dajesz.
Herbst przyłożył ostre narzędzie do i tak już okaleczonej nogi ofiary. Ostre zęby łatwo przebiły skórę i zagłębiły w ciało. Z nowej rany zaczęła wyciekać krew, jednak jednooki nie zamierzał jeszcze użyć swojej mocy. Blondyn użył nieco więcej siły, tyle aby metal dotarł do mięśni.
Ofiara nie krzywiła się, ani nie krzyczała z bólu, jeszcze nie miała ku temu dobrej okazji.  Gdy piła została powoli przemieszczona mężczyzna wydał zduszony krzyk. Herbst nie robił przerwy i ciął dalej rozrywając i rozszarpując mięśnie. Gdy ostrze dosięgło tętnicy jednooki użył swojej mocy. W powietrzu rozniósł się ostry zapach spalonego mięsa. Torturowany mężczyzna szamotał się i próbował krzyczeć z całych sił, a blondyn pracował dalej zwiększając tępo i nacisk.
W końcu natrafił na kość. Do ich uszu doszedł dość nieprzyjemny chrobotliwy dźwięk. Ofiara zaczęła się szarpać jeszcze bardziej. Po starciu co najmniej połowy  struktury kostnej Herbst zatrzymał piłę i zaczął dociskać przedmiot do póki kość nie pękła.
Zwisającą już część nogi odciął spokojnie bez większego wysiłku. Spalony kawał mięsa opadł z plaskiem na brudną od krwi podłogę. Torturowany człowiek oddychał ciężko, przestał krzyczeć już jakiś czas temu. Na szczęście nie stracił jeszcze przytomności, bo gdyby tak się stało z przesłuchania nic by nie wyszło.
Herbst wyjął knebel z ust przytwierdzonego do krzesła mężczyzny. Pozwolił mu na wzięcie kilku głębszych oddechów.
- Hej, hej! - Zaczął podekscytowanym tonem, jakby sprawy o których miał zaraz mówić były wielką tajemnicą. - Możemy już zacząć? - Spytał z uśmiechem na ustach. Jednooki stanął z boku i przyglądał się całej sytuacji, pilnował czy ich ofiara nie zamierza wykonać jakichś podejrzanych ruchów. Herbst z pewnością był na takie sytuacje przygotowany, w końcu to nie pierwszy raz kiedy kogoś torturuje.
Przytwierdzony do siedziska mężczyzna kiwnął lekko głową na znak zaprzeczenia.
Na twarzy blondyna pojawił się uśmiech wyrażający duże zadowolenie. Smok podejrzewał, że nawet gdyby głupiec zdecydował się mówić, to ten obłąkaniec robiłby dalej swoje.
Kaci przygotowali się na kolejną rundę, tym razem skróceniu miała ulec druga noga.

Po pasjonującej zabawie jaką było sprawianie bólu drugiej osobie, Herbst w końcu zmusił mężczyznę do rozmowy. Jednooki w ogóle nie rozumiał pytań, które mu zadawał. Z tego co usłyszał chodziło o jakąś masakrę w Ameryce, która miała miejsce jakieś pół miesiące temu. Ostatecznie blondyn nie dowiedział się niczego konkretnego, zamęczył biedaka na śmierć. Zanim zaczął się z nim bawić na poważnie wyłupał mu oko, co miało być chyba żartem, bo spytał wtedy "Uroczo, nieprawdaż?". Skoro tak bardzo podoba mus się, gdy nie ma się oka, dlaczego sam sobie go nie wydłubie, chciał spytać jednooki.
- Proszę. - Powiedział Herbst, gdy ktoś zapukał do drzwi. Wszedł przez nie nie kto inny jak szafirowo oki duch prześladowca.
- Ah, to ty? - Przywitał go Smok.
- Smoku! Zachowuj się. A teraz przywitaj się grzecznie. - Skarcił go blondyn. Chcąc, nie chcąc jednooki odburknął coś, co miało być porządnym przywitaniem się. Gość stał w przejściu jakby wyczekując aż Smok przywita go należycie. Herbst natomiast utkwił w nim swoje świdrujące spojrzenie.
- Witaj w domu. - Przywitał się w kocu Jednooki.
- Dlaczego jest tu taki syf? - Spytał gość oglądając zakrwawioną, białą posadzkę. - I dlaczego jesteście tak dziwnie ubrani?
Herbst zrobił krok w bok ukazując swoje arcydzieło. Oczy mężczyzny rozszerzyły się ze zdziwienia, wziął głęboki oddech, po czym głośno wypuścił ze swoich płuc powietrze. Przyłożył rękę do swoich ust robiąc przy tym zamyśloną minę. W końcu spytał: - Co to jest?
Herbsta dosłownie zamurowało. Przez pewien czas nie był w stanie nic z siebie wykrztusić. W końcu jednak otrząsnął się z tego stanu i powiedział ze złością:
- To człowiek!
Gość zdziwił się jeszcze bardziej. Pewnie nie podejrzewał, że ta spalona kupa mięsa, która była przymocowana do krzesła mogła być kiedyś człowiekiem. Podszedł bliżej aby przyjrzeć się dokładniej.
- A gdzie się podziały wszystkie kończyny?
- Są w pudle, w pudle! Zaczęliśmy już sprzątać! - Wyjaśnił nadal zdenerwowany blondyn.
- Więc to dlatego jesteście tak dziwnie ubrani. - Stwierdził odkrywczo.
- Taaak. - Odpowiedział mu Herbst. - A teraz gadaj szybko po coś tu przylazł.
Jednooki stanął na uboczu oglądając ich sprzeczkę. Gdy tylko pomyślał, że będzie zmuszony przebywać z tymi dwoma...
- A ty co o tym myślisz!? - Zwrócił się do niego Herbst.
- O czym? - Zdziwił się Smok.
- Czy ty w ogóle słuchałeś!? - Spytał wściekły już blondyn. Jednooki zaczął poważnie się zastanawiać czy dożyje jutra. W momencie kiedy Herbst miał już się do niego dobrać wkroczył szafirowo oki.
- Ja mu wszystko wytłumaczę. Ty w tym czasie dokończ sprzątanie. - Powiedział z powagą.
- Nie rządź się w moim domu! - Krzyknął gdy gość wyciągał już jednookiego z pokoju.
Szli tak dobre parę minut, przez długi, niekończący się korytarz. Smok sam nie wiedział co go podkusiło aby się odezwać, w normalnych okolicznościach pewnie by mu nie zależało, ale najwidoczniej coś się zmieniło, coś czego on sam nie mógł jeszcze dostrzec.
- Co planuje Pandora? - Spytał. Towarzyszący mu duch nie odpowiedział mu od razu. Gdyby go nie znał pomyślałby, że szykuje jakieś dobre kłamstwo, które zaspokoiłoby jego nagłą ciekawość.
- To dziwne.
- Co jest dziwne? - Zdziwił się jednooki.
- To, że nagle o to pytasz. - Wyjaśnił.
- Nie tylko to jest dziwne. - Kontynuował tę dziwną rozmowę.
- Co? Co jest jeszcze dziwne? - Tym razem to szafirowo oki był zaskoczony.
- To, że tak dużo mówisz.
- W ogóle wszyscy dziś bardzo dziwnie się zachowują. - Stwierdził zastanawiając się nad całą tą dziwną sytuacją. Jednooki nadal czekał na odpowiedź na swoje pytanie. Drugi mężczyzna chyba wyczuł jego spojrzenie, bo odwrócił się w jego stronę.
- Wpadłem na trop. - Odpowiedział po dłuższej chwili. - Dość świeży.
- Co ma z tym wspólnego Pandora?
- Ostatnio w Ameryce doszło do pewnej masakry. Cały oddział duchów został wycięty w pień, nie zrobił tego nikt z Pandory, nie był to też cień. Na polu bitwy pojawiła się jeszcze jedna postać.
- I wpadłeś na jego trop?
- Zabieram ze sobą Herbsta, jeśli chcesz możesz jechać z nami popilnować bagaży czy coś.
- Więc to tak mnie traktujecie? - Mina jednookiego nieco zrzedła, może i nie lubił walczyć, ale to nie powód by traktować go jak kulę u nogi.
- Ale pod jednym warunkiem. - Oznajmił nagle mężczyzna.
- Niby jakim? - Zdziwił się Smok.
- Musisz przefarbować włosy na rudo.

by Lyedbow and  Mortis

Brak komentarzy: