Duch ruszył w stronę posesji. Wchodząc przez bramę wjazdową, gdyż nie mógł zlokalizować umiejscowienia furtki, rozglądał się uważnie w poszukiwaniu jakichkolwiek pułapek. Na szczęście udało mu się dotrzeć aż do drzwi bez żadnych większych przygód. Gdy tak stał przy wejściu frontowym zastanawiał się, czy ten ktoś wyczuł już jego obecność. Nie tracąc nawet na chwilę czujności zapukał do domostwa.
Matthew i Ashura zdążyli dopiero przyjechać do domu, kiedy byli w trakcie ustalania zasad i ogólnej kłótni o nie w domu chłopaka włączył się alarm, co go zaniepokoiło. Kilka czerwonych lampek migających co dwie sekundy było znacznikiem że ktoś dostał się na jego posesje. Zdziwiło go to zwłaszcza że dochodziła 1 w nocy. Szybko dał znak dziewczynie, że to nie czas na spory bo ktoś właśnie do nich się zbliża. Prawdę powiedziawszy spodziewał się jakiś odwiedzin jednak nie sądził, że od razu po powrocie ktoś będzie próbował go zabić.
- Ashura ja idę do drzwi ty jeśli zostanę zaatakowany ustrzel sukinsyna - powiedział rzucając dziewczynie pistolet.
Dziewczyna w odpowiedzi kiwnęła głową. Matthew schodził po schodach z piętra, a Ashura za nim ustawiając się tak aby mieć na widoku osobę stojącą za drzwiami. Kiedy chłopak podszedł do drzwi zaczął kląć po czesku z akcentem jakby mieszkał tam całe życie. Otwierając drzwi udawał zaspanego.
- Czego tu do cholery o tej porze? - powiedział pięknym czeskim.
- Przepraszam, że nachodzę pana o tak późnej porze. - Odpowiedział, również w tym samym języku. Jego oczy emitowały jasną poświatę, co sprawiało, że wyglądały niczym para żarówek. - Chyba nie ma potrzeby abym się przedstawiał. - Dodał przenosząc na chwilę spojrzenie za mężczyznę.
- No oczywiście - odparł posyłając jeden ze swoich morderczych uśmiechów. - Oczywiście jeśli chcesz w tej chwili zginąć - Syknął a jego oczy zmieniły zabarwienie lewe na poświatę księżyca, a prawe na złotą. W jego ręce natomiast pojawił się sztylet, z którego uchodził czarny dym.
- Jeśli chodzi o te sprawy, to jestem pacyfistą. - Wyjaśnił, zupełnie nie przejmując się dziwną zmianą wyglądu przeciwnika. - Za kolegę jednak nie ręczę.
W tej samej chwili, na piętrze nagle pojawił się kolejny duch. Herbst stanął tuż obok ukrywającej się za rogiem dziewczyny i spojrzał z wyrzutem na partnera.
- No wiesz. Nie musisz informować, że jestem w pobliżu zanim się pojawię. - Powiedział zdenerwowany. Najwyraźniej zepsuto mu jego fenomenalne wejście.
Chłopak o mało nie poderżną gardła Duchowi, a dziewczyna od razu przemieniła się i była gotowa zaatakować nieznajomego Ducha, który stał za nią.
- Daj mi jeden powód, aby was nie zabić - powiedział. - Jeśli chciałeś rozmowy to trzeba było przyjść w dzień i to o normalnej porze, a nie jeszcze próbować zachodzić w środku nocy i jeszcze w towarzystwie dwóch osób - mówił wyraźnie dając do zrozumienia, że jeśli nie da mu jakiegokolwiek powodu to zginie w przeciągu chwili. - Więc mów czego chcesz Duchu bo ani nie mam czasu na wasze gierki z Cieniami ani nie mam zamiaru brać udziału w tej waszej zasranej wojence. - był wyraźnie zirytowany zaistniałą sytuacją i w każdej chwili gotowy przemienić się.
Na twarzy Herbsta pojawił się lekki uśmiech, najwyraźniej cała ta sytuacja go bawiła. Szafirowooki natomiast nadal wpatrywał się w Matthewa przeszywającym spojrzeniem.
- Jesteś o kilka żywotów w tył. - Zaczął Duch stojący na piętrze. - Ale jeśli chcesz próbować walczyć z tym tak zwanym pacyfistą, to pozwól, że dam ci małą wskazówkę. Stoisz zdecydowanie za blisko. - Drugi Duch na chwilę przeniósł swoje spojrzenie na partnera. Nie wiedział dlaczego zdradza takie informacje i to w takiej sytuacji. Najwyraźniej to jemu z wszystkich tu zgromadzonych najbardziej paliło się do walki.
- Tak jak powiedział ten palant na górze, jesteś o kilka żywotów w tył. Nawet jeśli jakimś cudem uda ci się nas zabić to nie myśl, że się nas pozbędziesz. - Powiedział przenosząc swój wzrok z powrotem na stojącego przed nim blondyna. - Nie dawaj mi powodu do zabicia cię dzieciaku. - Ostrzegł go.
Chłopakowi o mało ciśnienie nie skoczyło gdy ich słyszał, jednak kątem oka dostrzegł znajomą sylwetkę stojącą o kilka metrów od bramy. Gdy poznał go zrobił gest, który wyraźnie wprowadził w osłupienie zebranych. Poznał jednookiego nieszczęśnika, co był barmanem w barze który wyleciał.
- Że też jednooki jest z wami - westchnął. - Zabierz tego pajaca z nad mojej siostry i zawołaj Smoka to pogadamy - powiedział kompletnie tracąc ochotę na walkę. - A ty tylko ją rusz to gwarantuję Ci, szkopie, że długo nie pociągniesz - Krzyknął w stronę idioty na górze.
Para Duchów stanęła jak wryta, przez chwilę wyglądali jakby cała energia, którą zgromadzili do walki, z nich uleciała. W końcu jednak Herbst pierwszy ocknął się z tego stanu zawieszenia. Jego ciało drżało z wściekłości.
- Ten idiota… - mruknął ledwo słyszalnym głosem.
- Naprawdę tutaj przylazł… - dokończył za niego szafirowooki.
W jednej chwili Herbst zniknął z pola widzenia zgromadzonych. Drugi Duch pozostał na swoim miejscu.
- Na czym to skończyliśmy? - Spytał znudzony już tą całą farsą.
- W zasadzie to nigdy nie powiedziałeś po jaką cholerę ruszyłeś tu swoją Duchowską dupę - odparł chłopak. - I trzeba było od razu z Heine przyjść, a nie tego jełopa brać bo prawie już was zaszlachtować miałem - odparł od niechcenia.
Ashura widząc tą sytuacje nie wiedziała, co myśleć z początku, jednak postanowiła chwilowo nic nie robić. Nie znała umiejętności ich nowych gości, a Matthew sprawiał wrażenie pewnego siebie. Uznała że to przez ładunki, które zamontował pod całym budynkiem i w każdej chwili mógł wysadzić. Wiedziała też że żaden atak fizyczny nie mógł zrobić im krzywdy kiedy się przemienili, co sprawdzili przed powrotem, a obrażenia, jeśli jakieś mieli nikły po przemianie, bądź odpowiednim użyciu mocy.
- Czuje się niedoceniony. - Powiedział ze zmartwieniem Duch. - Co mogę zrobić abyście zaczęli traktować mnie jak prawdziwe zagrożenie? - Zaczął zastanawiać się na głos.
- Cholera, skup się! - Krzyknął zdenerwowany Herbst, który znowu pojawił się koło dziewczyny.
- Mam nadzieję, że go nie zabiłeś. - Powiedział szafirowooki.
- Wtedy miałbym z tobą do czynienia. - Odpowiedział blondyn.
- Mam dość - powiedział chłopak - Naprawdę weź tego debila od niej - zwrócił się do szafirowookiego. - Wierz mi ja też czóję się niedoceniony, a co ważniejsze zmęczony bo dopiero zdążyłem wrócić do domu, a wy mnie już nachodzicie - westchnął. - Jeśli chodzi, że chcesz dowieść swoich umiejętności to pozbądź się go mi stąd inaczej rozmowa i tak się nie uda - wskazał na debila, który znów za bardzo zbliżył się do Ashury.
- To jak mogę go w końcu zabić? - spytała dziewczyna od niechcenia.
- Nie. Równie dobrze mógłbym wysadzić cały budynek niż pozwolić ci użyć mocy - odpowiedział jej chłopak.
- To na czym stanęło? - spytał Ducha.
- Czy on mnie wcześniej nie obraził? - Spytał zdenerwowany Herbst.
- Nie, on po prostu w uprzejmy sposób opisał twoją osobę. - Odpowiedział mu szafirowooki.
- Ty draniu… obiecuje ci, że wykończę cię jak tylko skończymy tę robotę! - Krzyknął wskazując palcem na partnera.
- Mniejsza o to. - Zignorował wywód kolegi. - Poproszę opcje z wysadzeniem. - Powiedział Duch.
- Chyba jesteś nienormalny. - Skomentował Herbst.
- Zastanawiam się kto jest bardziej pierdolnięty - mruknęła pod nosem dziewczyna. - Odsuń się młotku bo i tak już się powstrzymuję - zwróciła się do Herbsta.
- Spokój tam - krzyknął chłopak. - Tak się nie da rozmawiać - stwierdził. - Załatwmy to szybko bo średnio chce mi się nowego miejsca zamieszkania szukać - westchnął.
- W takim razie wasz ruch. - Powiedział Herbst.
Szafirowooki westchnął zrezygnowany. Naprawdę wolał załatwić to w trochę mniej destrukcyjny sposób.
Matthew miał już dość tego cymbała. Niemal natychmiast znalazł się za nim i poprzecinał mu ścięgna w łokciach i kolanach. Widząc jak ten opada na ziemię zszedł spokojnie na dół razem z Ashurą i powiedział:
- Chodźmy na zewnątrz, a jego zostawmy, bo inaczej nie da się rozmawiać. - Powiedział do spokojniejszego z Duchów.
Szafirowooki stał spokojnie, gdy chłopak został zaatakowany. Herbst pojawił się za nim i zanim ten mógł zareagować zadał mu potężny cios w tył pleców. Młodzieniec przeleciał pare dobrych metrów zanim wylądował. Napastnik stał natomiast w miejscu, koło jego siostry jakby nigdy nic.
Chłopak miał dość. Podniósł się lekko otrzepał i spojrzał z politowaniem na szaleńca, który się na niego rzucił. Następnie zwrócił do drugiego:
- Nie wiem jak ty, jednak ja mam powoli dość tej zabawy - powiedział do niego. Ashura słysząc te słowa znów włączyła swoją przemianę. - Jeśli mi teraz nie powiesz po jaką cholerę próbujecie mnie sprowokować to równie dobrze możemy to zakończyć - mówiąc to dał wyraźnie do zrozumienia, że nie chce mu się tego ciągnąć ani chwili dłużej.
Szafirowooki spoglądał na Matthewa uważnie. Dobrze wiedział, że każdy w tej sytuacji ma prawo domagać się wyjaśnień, jednak z drugiej strony kto normalny wyjawia swoje tajemnice wrogowi?
- Mam dla ciebie dwie wiadomości. - Zaczął Duch podnosząc prawą rękę do góry. - Pierwsza. Możesz tłuc się z nim ile wlezie, albo grzecznie z nami pójść. Choć w tej sytuacji opcja pierwsza odpada. - Mówiąc to wyprostował swój wskazujący palec. - Druga. Możesz walczyć z nim jeden na jeden, wtedy ja nie będę się wtrącał. Jeśli jednak twoja siostra zacznie coś kombinować to nie będę miał wyboru… - kończąc wyprostował palec serdeczny. - I to by było na tyle.
- Czy tobie przypadkiem nie wyszła pacyfka? - Zdziwił się Herbst.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jest taka piękna noc - otrzymał w odpowiedzi. - Normalnie próbował bym was obu zabić, ale ostatnio trochę się zmieniłem - wzruszył ramionami i przemienił się. - Dlatego wybieram opcję numer trzy.
W tych słowach kryło się przesłanie, które dziewczyna zrozumiała natychmiast. Zniknęła jeszcze szybciej niż Herbst, a po chwili nastąpił wybuch i po Matthew zniknął ślad.
- Co za głupota. - Skomentował całe przedstawienie Herbst. - Gorszego zakończenia jeszcze nigdy w życiu nie widziałem.
- Skoro tak, to czemu ich nie gonisz. Nawet teraz dałbyś sobie radę. - Powiedział stojąc nadal w tym samym miejscu.
- Po co, skoro i tak ich zaraz wytropimy. - Stwierdził zadowolony Herbst. Szafirowooki spojrzał na niego spode łba. - To znaczy ty ich wytropisz. - Poprawił się.
- Zabieraj Smoka ze sobą, ja ruszę ich śladem. - Powiedział Duch i powolnym krokiem ruszył w stronę bramy wjazdowej, przez którą tutaj wszedł.
Łowy właśnie się zaczęły.
Dwie osoby obserwowały całą akcję z zaciekawieniem.
- Jednak nie pracował dla Duchów - westchnął jeden z obserwatorów.
- To nie znaczy, że nie zaczną współpracować - powiedział drugi. - Jednak to może być dobra okazja do zabicia tropiciela.
- Oczywiście dopiero, kiedy znajdzie szczeniaki - poprawił go pierwszy
- Oczywiście...
Po kilku chwilach Ashura była już w górach, gdzie czekał na nią Matthew.
- Dlaczego ty masz zawsze łatwiej - powiedziała z wyrzutem.
- Pamiętaj, że mogę to zrobić jedynie w nocy - poprawił ją. - Teraz jednak bardziej niż nimi martwię się tymi co nas śledzili od lotniska w Pradze - powiedział poważnym głosem.
- Aż tak są groźni? - spytała zaciekawiona.
- Sam nie wiem, jednak nie podoba mi się to -mówił jakby coś wiedział, jednak nie chciał jej martwić. - Teraz sam cię przeniosę w miejsce gdzie będziemy mogli potrenować i przygotować się na przyszłość.
Jak powiedział tak zrobił, objął siostrę i rozpłyną się z nią w mroku. Miał nadzieję, że chociaż tym uda mu się opóźnić pościg.
Herbst i Jednooki wracali ciemnymi uliczkami do miejsca, w którym zostawili swoje rzeczy. Smoka ciągle zastanawiała jedna rzecz. Od dłuższego czasu zdawali sobie sprawę z obecności jakichś innych podejrzanych osób, zupełnie jakby chcieli wywołać jak największe zamieszanie z jak największą ilością członków. Nie chciał jednak teraz rozmawiać o tym z blondynem, jeszcze znowu by mu powybijał kości ze stawów.
by Lyedbow and Mortis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz