stycznia 18, 2015

Rozdział IX


W jednej chwili postanowił zużyć całą energię, która mu jeszcze pozostała. Jeśli chodziło o pierwszy ruch to miał w takich sytuacjach przewagę. Zmusił swoje wycieńczone ciało do wielkiego wysiłku, a mianowicie do biegu. Chłopak może i był przygotowany na coś takiego, jednak z tej odległości... Złapał rodzeństwo zanim zdążyli zareagować. Wiedział, że będzie później tego żałować, jednak w tej chwili mało go to obchodziło. Gdy opuszczał już teren świątyni coś rozbłysło jasnym, zielonym światłem. Mężczyzna wolał nie oglądać się za siebie. Odbił się od ogrodzenia najmocniej jak potrafił.

Rodzeństwo zareagowało tak samo. Ich energia zaczęła wydobywać się z ciał tworząc wielką siłę która odepchnęła napastnika na kilka metrów. Pole które powstało z ich mocy nie wyglądało jakby miało opaść, a liście które dotykały ulegały zniszczeniu nie pozostawiając śladu po sobie. Dziewczyna była już po przemianie i promieniowała znacznie silniejszą energią niż wcześniej. Wycelowała w napastnika i czekała na jego ruch gotowa do strzału.

Szafirowooki podniósł się najszybciej jak mógł, jednak nie mógł się już poruszać tak sprawnie jak przedtem. Jego ścięgna i mięśnie zostały mocno nadwyrężone, a nadużycie oka gorgony jeszcze bardziej pogarszało sytuację w której się znajdował. Nic nie mówiąc dał znać dwójce aby ruszyła się z tond. Wolną ręką zakrył swoje drogi oddechowe, jednak w przypadku tej trucizny mało to da.

Matthew spojrzał na konającego Ducha ze zdziwieniem. Wiedział, że chciał im pomóc i to wprawiało go w rozterkę. Widział w miejscu wybuchu jakieś opary, a gest szafirowookiego wskazywał na truciznę. Dał dziewczynie znak by czym prędzej wyniosła się do miejsca, które ustalili podczas rozmowy wcześniej. Ta szybko zniknęła a postać chłopaka zaczęła się jakby rozwiewać. Czarny dym tworzył jego sylwetkę, jednak niemal nic nie wyglądało jakby miał ciało. Podszedł do Ducha i widząc jego stan rozwiał się znikając.

Mężczyzna ruszył powolnym krokiem wprost przed siebie, jak najdalej od tego miejsca. Im szybciej się stąd wydostanie tym lepiej dla niego.

Tymczasem trójka napastników, która była przyczyną całego tego zajścia obserwowała całą tą sytuację z ukrycia. Gdy wszyscy zeszli ze sceny przemieścili się w miejsce, gdzie ostatnio widzieli chłopaka z tatuażem na twarzy. Dwoje z nich miało założone specjalne maski, które pozwalały im oddychać w chmurze trucizny.

- I jak Kamui? - Spytał ten bez maski. Najwidoczniej był odporny na działanie toksyny.

- Już go mam. - Odpowiedział Kamui. W tym samym momencie pojawił się portal, na tyle duży aby zmieściły się w nim dwie osoby. Mimo to przeszedł przez nie tylko jeden osobnik. Pozostała dwójka przyglądała się co będzie się działo po drugiej stronie.

Chłopak zastanawiał się co zrobić będąc w cieniu drzew widząc tą scenę. Portal prowadził dokładnie w miejsce gdzie znajdowała się jego siostra, więc nie w smak było mu zostawić ją samą. Martwiło go też, że nie wiedział z kim ma do czynienia, co samo w sobie było elementem wielkiego ryzyka. Ucieczka do nocy też jak widział nie wchodziła w rachubę. Z teleporterem w ten sposób nie wygra. Musiał znaleźć miejsce w którym jego zdolności będą miały przewagę. Problem polegał na też na tym, że jeśli jego moc była u szczytu to moc Ashury była w znacznym stopniu uszczuplona. Światło i mrok nigdy nie są całkowicie razem w swojej najsilniejszej postaci, wiedza o tym bardzo go bolała. Po chwili postanowił przenieść się do niej aby ją ukryć.

Ashura udała się w pobliską głuszę, tak jak ustaliła wcześniej z bratem. Jednak martwiło ją, że mimo upływu czasu jeszcze nie dotarł na miejsce. Kiedy zobaczyła otwierający się portal szybko schowała się za skałą i starała ukryć swoją obecność jak najlepiej. Obserwując mężczyznę, który wyszedł z portalu nawet nie zauważyła czarnej plamy, z której wysunęły się ręce i wciągnęły ją. Uderzyła siedzeniem o twarde skały i wydała z siebie okrzyk bólu w kompletnej ciemności jak ją otaczała.

- Hmm… wygląda, że mogę też tego używać w ten sposób - powiedział do siebie jej brat. - I jak cała jesteś? - spytał.

- Taa.. - warknęła. - Nie licząc strachu jakiego się przez ciebie najadłam i bólu… To tak całkiem nieźle - mówiła tworząc sobie małe światełko. - Gdzie jesteśmy?

- Jakieś trzy metry pod miejscem, w którym siedziałaś - odparł. - Wolę nie ryzykować, dopóki nie dowiem się z kim mamy do czynienia.



W jego głosie słyszała zakłopotanie. Wyraźnie widziała, że sytuacja powoli zaczyna go przerastać. Kiedy pojechała z nim do jego domu zostali napadnięci przez Duchy, teraz też ktoś ich napadł. Zaczęła zastanawiać się czy to nie jest jej wina, jednak nic nie powiedziała. Wiedziała, że zganił by ją za to, a teraz byli w zbyt dużych kłopotach aby się kłócić.

- Mam was. - Rozległ się jadowity głos dochodzący z nikąd. Nagle przed dziewczyną pojawił się mały portal, przez który z prędkością światła wystrzeliło coś białego. Przedmiot przeszył jej ramię na wylot. Po chwili coś zaczęło ciągnąć ją w stronę, z której wystrzelony został pocisk.

Chłopak pierwszy raz od zakończenia treningu przemienił się i zrobił coś czego nawet Ashura się nie spodziewała, mianowicie przeszył mieczem jej ranę powodując wydobycie się dziwnego dźwięku i swądu, którego nie dało się znieść. Następnie szarpną nią przyciągając do siebie. Dziewczyna zdezorientowana przemieniła się. Miejsce gdzie otrzymała obrażenia jarzyło się kompletnie innym blaskiem. Widząc to użyła obręczy trzymanej w drugiej ręce i odcięła ramię. Po chwili buchnęło oślepiające światło i ramię miała jak nowe. Następnie wystrzeliła promień światła który niemal dorównywał wielkością portalowi.

Jej atak nie odniósł żadnego skutku, gdyż dosłownie sekundę potem pojawiło się kolejne przejście, tym razem za chłopakiem. Kolejny pocisk został wystrzelony raniąc Matthewa w lewy bok. Ponadto jaskinia, w której się znajdowali nagle wypełniona została jasnym, zielonym światłem, takim jakie widzieli podczas ostatniego wybuchu. Cała wolna przestrzeń wypełniła się ogniem nienaturalnego koloru.

Chłopak widząc to zbliżył się do ściany cały czas mocno trzymając siostrę za ramie. Następnie wylał z siebie olbrzymią ilość mocy i ściana jakby otworzyła się przed nimi. Dziewczyna nie wiedziała co się stało jednak nie mogła zebrać ani odrobiny światła w miejscu gdzie się znaleźli tym razem. Matthew wydał z siebie przeraźliwy wrzask i zaczął osuwać się ciągnąć ją za sobą.

 - Gdzie nas zaciągnąłeś tym razem? - spytała przerażona.

- Tu nam nic nie grozi - odpowiedział bardzo słabym głosem. - To kraina mroku i tu mogę liczyć na małe wsparcie - słychać było jak kaszlał, wydawało się dziewczynie, że razem z krwią bo poczuła metaliczny zapach. - To dlatego wyszedłem po tobie mimo, że trening powinniśmy zakończyć razem - wyraźnie mówienie sprawiało mu problemy.

Słyszała głosy, które zbliżały się, jednak nie była w stanie nic dostrzec. Kiedy jej oczy przywykły do ciemności zobaczyła dziwne postaci. Mroczne sylwetki otoczone fioletową poświatą z oczami bijącymi barwą podobną do ramienia jej brata, a także dziwnymi głowami, które przypominały stożki również bijące miejscami podobnym blaskiem.

-  Szybko wróciłeś - powiedziała jedna z postaci beznamiętnym tonem, od którego dziewczyna dostała ciarek.

- Taa… - próbował mówić. - Byty ognia i ciała pewnie za nami tu przybędą. Dacie im nauczkę? - spytał.

- Dobrze wiesz, że i ty jesteś tu osobliwością, jednak zawsze masz coś wspólnego z nami. Ta dziewczyna też jak wyczuwam - istota wygłaszała swój monolog. - Niech się pojawią, dawno nie mieliśmy zajęcia - słychać było śmiech wielu głosów.

- Spokojnie - zwrócił się do dziewczyny. - To, w końcu od nich wzięła się nazwa Cieni. Nic nam nie zrobią, a ja muszę zwalczyć truciznę… - wszystko wskazywało na to, że stracił przytomność.

Lekki przeciąg wskazywał na to, że portal, którym się tu dostali nadal pozostawał otwarty. Wlatujące przez niego powietrze z pewnością zawierało w sobie jeszcze więcej toksycznej substancji.

Dziewczyna nagle doznała dziwnych zawrotów głowy. Jej energia jakby zaczęła wyrywać się spod jej kontroli, a ciało powoli zaczynało odmawiać posłuszeństwa. Matthew natomiast znajdował się w takiej samej pozycji jak wcześniej z jednym małym wyjątkiem. Zaczął tonąć.

Ashura rzuciła się w jego kierunku i spróbowała go wyciągnąć z ciemnej toni, jednak było to bezskuteczne. Mrok pochłaniał chłopaka coraz bardziej, nie chcąc dać za wygraną. Zanim zdołała cokolwiek zrobić jej brat zniknął.


by Lyedbow and  Mortis



Brak komentarzy: