stycznia 25, 2015

Rozdział X


Matthew znalazł się w przestrzeni mrocznej i miał wrażenie, że stracił całkowicie wszystkie zmysły. Zastanawiał się czy nie wpadł w stan przed którym przestrzegała go pewna istota. Czół całkowity brak mocy, a efekty które odczuwał jeszcze do niedawna całkowicie zniknęły. Nie był w stanie nic zrobić, a czucie ciała także zaczęło całkowicie ginąć.

Ashura natomiast trawiła do miejsca gdzie świat wypełniony był błękitnie świecącymi kostkami, które przy zbliżaniu się do nich zwiększały swoje światło. Zdziwiło ją, że nie jest w stanie użyć żadnej ze swoich umiejętności, a próby wydostania się nie przynosiły żadnych rezultatów. Błąkanie się po tym czymś też nie uśmiechało jej się…

Dziewczyna nie była w stanie określić ile czasu minęło odkąd trafiła w to miejsce. Niebo pozostawało jasne przez całe czas, więc trudno było stwierdzić jaka jest pora dnia. Próby zwiedzania okolicy również wydawały się niemożliwe. Gdy próbowała zarysować kostkę, by oznaczyć miejsce w którym była, ubytek odnawiał się niemal natychmiast. Postanawiała więc pozostać w miejscu, gdzie się obudziła.

Miała wrażenie, że przebywa tu od wieków, jednak nie mogło minąć tak dużo czasu skoro nie umarła od odwodnienia.

Nagle usłyszała jakby pękanie szkła. Szybko obróciła się w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Jej oczom ukazało się pęknięcie, które z każdym kolejnym trzaskiem powiększało się coraz to bardziej.

Jeden kawałek odpadł i rozbił się o podłoże, za nim poszły następne.

Przez portal, bo tylko tak mogła nazwać to co tworzyło się przed nią, ktoś się przedostał. Była to dziewczyna o długich blond włosach. Na oko niewiele młodsza od niej. Prawe oko ukryte miała pod przepaską, lewe było czerwone.  To co najbardziej przykuwało uwagę w jej wyglądzie były jej kolczyki. Do przebitej w rogu wargi przyczepiony był złoty łańcuszek, który biegł aż do ucha, które również było ozdobione, tyle że srebrem. Ubrana była w czarny, skórzany płaszcz z czerwoną podszewką, jeszcze ciemniejszą bluzkę, spodnie i glany.

Pierwszym co zrobiła Ashura była próba schowania się przed wzrokiem nowoprzybyłej. Dziewczyna zastanawiała się co zrobić. Była rozdarta między atakiem, co nie mogąc używać mocy i nie mając żadnej broni było głupim pomysłem, a chwilową obserwacją i możliwą próbą nawiązania kontaktu. Najbardziej denerwowało ją, że nie była w stanie określić nawet czy osoba nie należała do Duchów, ani nic wyczytać z twarzy pokrytej piersingiem. Czekała w ukryciu mając nadzieję, że wydarzy się jakaś okazja do podjęcia działania.

- Wiem że tu jesteś, więc wyjdź proszę! - Zawołała dość przyjemnym tonem. Głos miała miękki i delikatny, co w ogóle nie pasowało do jej wyglądu.

Niechętnie, jednak nie widząc innej opcji wyszła z ukrycia. Jej postawa wskazywała na to, że czuje się trochę nieswojo.

- Jak wiedziałaś, że nie jesteś sama - spytała starając się aby jej głos brzmiał pewnie i beztrosko.

- Bo przyszłam po ciebie. - Odpowiedziała przyglądając się Ashurze z zainteresowaniem. Ręce splecione miała za plecami, ciężar ciała opierała na jednej nodze stojąc trochę krzywo.

- I wiedziałaś gdzie mnie znaleźć, a co najważniejsze jak do mnie dotarłaś? - Spytała stanowczo. - Ja sama nie mam pojęcia gdzie jestem.

- Jesteś w jednym z wymiarów używanych przez Kamuia. - Wyjaśniła z uśmiechem na ustach, jakby odpowiadanie na pytania dziewczyny naprawdę sprawiało jej wielką radość. - A ze znalezieniem cię było trochę ciężej. - Przyznała z lekkim zakłopotaniem. - Trochę czasu zeszło aby zlokalizować ten wymiar, ale Kamui nigdy nie był zbyt dokładny. - Powiedziała jakby opowiadała o czymś niezwykle trywialnym.

- Jak sądzę z moim bratem ciężej wam pójdzie - powiedziała bardziej do siebie niż do niej. - Więc po co mnie w ogóle szukaliście? - spytała.

- Ze zwierzakiem są problemy. - Przyznała niezbyt zadowolona z tego faktu. - A szukaliśmy cię bo - szefowa tak powiedziała! - Wyjaśniła, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.

- Szefowa? - zdziwiła się. Postanowiła zebrać jak najwięcej informacji była w stanie. - Aż strach zapytać pod kim pracujesz - powiedziała to z mieszanką ironii i ignorancji.

- Szefowa wcale nie jest straszna! - Oburzała się dziewczyna.

- Bardziej niźli to zastanawia mnie kim ona jest - odpowiedziała.

- Szefowa jest najwspanialszą i najpotężniejszą osobą. - Wyjaśniła.

- Gdzieś już to słyszałam - zrobiła minę jakby to nie zrobiło na niej żadnego wrażenia. - To powiesz mi do czego jestem wam potrzebna, bo raczej tak dla widzimisię nie wszczęto poszukiwań mojej osoby? - spytała od niechcenia.

- Jak powiedziałam - podkreśliła aby zwrócić uwagę starszej dziewczyny - szefowa jest wspaniałą osobą, a do tego niezwykle miłą i oferuje pomoc tobie i twojemu zwierzakowi.

- Nie wierzę w bezinteresowność - stwierdziła fakt.

- Młodsza jęknęła ze zrezygnowania. Zaczęła się zastanawiać co zrobić aby uwierzono w jej słowa. W końcu nie mogąc znaleźć lepszego rozwiązania powiedziała po prostu:

- Dobro jest na tym świecie.

- Dobra prowadź - powiedziała zrezygnowana Ashura. Przypomniało jej się jak widziała swoich dawnych towarzyszy i to co jej Matthew opowiadał o jej zachowaniu. - Mam tylko nadzieję, że to nie to samo - westchnęła.

Dziewczyna uśmiechnęła się zadowolona i odsunęła się aby zrobić przejście. Machała zachęcająco, aby Ashura przeszła przez portal.

- Ty pierwsza - powiedziała dziewczyna niepewna, czy nie czeka ją pułapka po drugiej stronie.

Blondynka spojrzała na nią zdziwiona, po chwili jednak posłała jej ciepły uśmiech i posłusznie ruszyła na drugą stronę.

Nie widząc innego wyjścia Ashura ruszyła powolnym, ostrożnym krokiem za nią. W każdej chwili była gotowa na szybki odskok w tył.

Po przejściu przez portal znalazły się w jakimś murowanym pomieszczeniu. Stan cegieł ewidentnie wskazywał, że miejsce w którym przebywały miało już z kilkadziesiąt lat.

W rogu, na drewnianym pudle siedziała dziewczyna, bardzo skąpo ubrana, o czarnych długich, lekko falujących włosach i oczach podobnej barwy. W ręku trzymała fajkę, którą musiała palić z nudów. Gdy zobaczyła, że ktoś pojawił się w pomieszczeniu powiedziała zadowolona, z paskudnym uśmieszkiem na twarzy:

- No w końcu!

- Do przewidzenia - pomyślała dziewczyna rozglądając się po pomieszczeniu. Dla zobaczenia reakcji nieznajomej całkowicie zignorowała ją i jej komentarz. Wyraźnie szukając czegoś na czym mogłaby zawiesić wzrok. - W sumie to nic ciekawego. A już myślałam, że jakiś tabun będzie czekać na mnie - powiedziała z znudzeniem w głosie.

Ciemnowłosa parsknęła ze śmiechu. Komentarz dziewczyny naprawdę ją rozśmieszył.

- Myślałaś, że rzucimy się na ciebie jak jakaś podrzędna banda Duchów? - Spytała.

- Nie jesteśmy jak te zwierzęta. - Dodała blondynka.

- Po tym co widziałam i przeżyłam w ostatnim czasie to było by jak najbardziej normalne - odparła jakby mówiła najzwyklejszą oczywistość.

- Wszędzie pełno jest nienormalnych zwierząt. - Stwierdziła ciemnowłosa. - Nawet u nas trafi się ktoś nienormalny, ale i tak nie ma nic gorszego niż zombie bez mózgu.

- Aż mnie zastanawia kim wy tak naprawdę jesteście - odparła. - Jednak może najpierw znajdziecie mojego brata, co? W końcu sama jakoś się dziwnie czuję - zrobiła minę jakby się lekko obawiała o niego.

- I tutaj robi się nie lada problem. - Powiedziała krzywiąc się na samą myśl o tym. - Nie mamy pojęcia gdzie może być twój brat, Kamui zatarł wszystkie ślady. - Wyjaśniła krutko.

- No to mamy problem. Bez niego moja siła podczas utraty kontroli pewnie zniszczy miasto jak bomba atomowa - uśmiechnęła się beznamiętnie. Ciekawe ile czasu byłam w tamtej przestrzeni? - zastanawiała się. - Dziwne, że prawie cale głodu nie czuję...

- No, powiem ci, że siedziałaś tam sporo czasu. - Powiedziała przykładając fajkę do ust. - Ze dwa miesiące. - Dodała, poczym zaciągnęła się dymem.

- Czyli całkiem krótko - wzruszyła ramionami. - Gorzej, że jednak lepiej żebyście go znalazły w miarę szybko i nie nazywajcie go zwierzęciem, w końcu to dzięki niemu mam jako taką własną wole - powiedziała, jakby dopiero sobie uświadomiła, że jego tak nazywały.

Ciemnowłosa zrobiła zdziwioną minę, po czym wybuchła śmiechem. Blondynka natomiast zrobiła obrażoną minę i stała ze skrzyżowanymi na piersi rękami wpatrując się w koleżankę.

- No co? - Spytała powstrzymując kolejną falę śmiechu.

- Ale to prawda. - Powiedziała oburzona.

- Nie przejmuj się tym, po prostu... zresztą nieważne. - Zwróciła się do Ashury. - A właśnie, mówiła ci cokolwiek? - Spytała wskazując na fochającą się dziewczynę.

Mina dziewczyny dawała lepszą odpowiedź niż słowa. Ashura kompletnie nie wiedziała o co im chodzi, zachowywały się jakby wszystko wiedziały i denerwowało ją to. Nie lubiła gierek i wolała grać w otwarte karty.

- Chyba jednak nie. - Stwierdziła widząc minę dziewczyny. - W takim razie pytaj, odpowiem w marę możliwości.

- Gdzie jestem? Co tutaj robię i kim wy jesteście? - spytała wyliczając na palcach. - To tak na początek.

- Jesteś w naszej kwaterze głównej, a dokładnie w nieużywanej części. Jesteś tu bo szefowa tak chciała, no i też dlatego, że prawdopodobnie wszyscy pragną śmierci twojej i twojego brata. A ja jestem Wdowa, a ten ptasi móżdżek to Raven lub Rav, jak kto woli. - Wyjaśniła.

- Słyszałam to! - Zareagowała Raven.

- Jak na razie to nie powiedziałaś mi nic nowego, oprócz waszych imion, których nie znałam. Teraz przynajmniej rozumiem dlaczego wyczuwam jeszcze kilkanaście większych energii blisko mnie - po głosie można było sądzić że głośno myślała. - Jednak nadal nie pojmuję dlaczego my jesteśmy cały czas w centrum uwagi nawet jeśli nic nie robimy? - zapytała.

- Wiesz, to tylko spekulacje ale ci powiem. - Zaczęła, jakby sama nie wiedziała co sądzić o tym wszystkim. - Zacznę od tego, że jesteśmy Pandora. Słyszałaś kiedyś o nas?

- Nic a nic - pokręciła głową. - Do niedawna byłam zwykłą marionetką Cieni jakbyście nie wiedziały - prychnęła z odrazą. - Brat pewnie coś na Wasz temat wie, ale ja nic a nic.

- Nie zwróciwszy uwagi na jej prychania kontynuowała dalej.

- Naszą przywódczynią jest Pandora, kobieta, która założyła tę organizację kilkadziesiąt lat temu.

- Zanim to zrobiła była jedną z Cieni. Nasza organizacja jest chorobą pochłaniającą Duchy, eliminującą słabe jednostki. Nie powiem, że zarażamy przyszłych członków. Osoby, którym proponujemy przyłączenie się do nas same decydują czy chcą nosić to w sobie. - Opowiadała powoli, tak aby dziewczyna dokładnie zrozumiała co ma na myśli. Chociaż powinna się już zacząć domyślać co miała na myśli.

- Kolejna walnięta organizacja wciela w swoje szeregi osoby … - zaczęła mając zamiar coś jeszcze powiedzieć, jednak przerwała i spytała. - Jak rozumiem to samo planowałyście powiedzieć mojemu bratu? - wyraźnie nie podobała jej sie perspektywa dołączenia do czegokolwiek.

- Nie, nie zamierzamy was do niczego zmuszać, w końcu do niczego nie zmuszamy. - Powiedziała broniąc dobrego imienia Pandory. - I nie jesteśmy walnięci. - Dodała.

- Jak każda organizacja w tych kręgach… - wyraźnie dała do zrozumienia, że ma dość tego tematu.

- Jak zrozumiałam szukaliście mnie bite dwa miesiące, tak?

- Dokładnie. - Odpowiedziała. Nie podobało jej się zachowanie dziewczyny. Sądziła, że zrozumie, skoro sama przez coś podobnego przeszła.

- Niepotrzebnie to robiliście - stwierdziła beznamiętnym tonem. -  Właśnie zmierza tutaj ktoś, kto ścigał mnie i mojego brata ostatnimi czasy - stwierdziła czując zbliżającą się energię, którą od razu skojarzyła z wrogiem. Gorszym problemem było jednak, że nie wiedziała za bardzo gdzie sie znajdowała, a próba przeniesienia mogła się różnie zakończyć. - Jeśli się nie mylę to za jakąś godzinę tu będzie - powiedziała czekając na ich reakcję. - I do tego nie sam, jak sądzę.

- Ha! - Krzyknęła zadowolona ciemnowłosa. - Ej Rav! Kto jest w domu w ogóle?

Blondynka obróciła się w jej stronę i odpowiedziała po chwili:

- Emperor, Mistrz i Skorpion, tak sądzę.

- To spoko. - Powiedziała najwyraźniej się tym zbytnio nie przejmując. - A teraz słuchaj paniusiu. - Zaczęła z paskudnym uśmiechem na twarzy. - Nie wiem w jakich luksusach cię chowano, że nie jesteś w stanie przyjąć pomocy od walniętych zwierząt takich jak my, ale w moich oczach wszyscy są równi dopóki mnie nie obrażą, albo nie zdenerwują. A poza tym...

- Dokładnie wiedzieliśmy, że przyjdą, w końcu to z Kamuiem walczymy! - Przerwała jej blondynka. Wdowa spojrzała groźnie na koleżankę, która najwyraźniej przestała się już gniewać.

- Chodzi mi raczej o to, że nie powinniście tego robić dla bardziej własnego dobra - odparła twardym głosem. - Na nas nie poluje jedynie mała grupka, a lepszym określeniem będzie, że na czas kiedy zniknęliśmy to obie organizacje nas ścigały. I tym co tu zmierza nie jest ten cały Kamui, a Cain. - Przywódca Cieni w Ameryce Północnej - mówiła z lekką nutą wściekłości. Kiedy rozpoznała drugą energię jej oczy stały się zimne jak lód. - Ahri.. - syknęła.

- Oj tam, oj tam. Nie umrzemy nawet jak nas zabiją, więc nie musisz się martwić. - Wypaliła blondynka.

- Ona wcale się o nas nie martwi. - Wyjaśniła jej Wdowa.

- Co!? Naprawdę!? - Spytała zawiedziona.

- Ma rację - zgodziła sie z Wdową. - Teraz jednak będę musiała się z wami pożegnać - powiedziała.

- Własne problemy powinno się załatwiać nie mieszając osób trzecich - mówiła to jakby kogoś cytowała. Skierowała się w kierunku jednej ze ścian, jakby szukała miejsca dogodnego na wyjście przez mór.

Dwie pozostałe dziewczyny przyglądały się poczynaniom Ashury. Wdowa nie była zbyt zachwycona nową znajomością, uważała, że dziewczyna ma zbyt wielkie mniemanie o sobie, to ją drażniło. Nie lubiła egoistów i ludzi uważających się za lepszych od innych. Jej zdaniem Pandora powinna zostawić ją tam gdzie była, może udałoby się jej wypełznąć samodzielnie.

Po palcach dziewczyny przebiegły małe błyskawice, kiedy dotknęła ściany. Zauważyła dziwne odpychanie i jakby reakcję, która odrzucała ją od wyjścia stamtąd. Kiedy zastanawiała się nad użyciem pełnej mocy usłyszała wybuch nad pomieszczeniem w którym się znajdowała.

- Chyba już przybyli - stwierdziła. - Wcześniej niż sądziłam - zaklęła. - Chyba nigdy się od nich nie uwolnię….

- Ja też chcę się bawić. - Powiedziała naburmuszona Raven.

- Wiesz, że mamy tu siedzieć, tak powiedział Emperor. - Przypomniała jej.

- Głupek zawsze się rządzi. - Stwierdziła blondynka.

W tym momencie do pomieszczenia, przez drzwi wszedł mężczyzna o jasnych, blond włosach i błękitnych oczach.

- No drogie panie, koniec ploteczek. - Powiedział.

W międzyczasie, na górze białowłosy mężczyzna stanął naprzeciw najpotężniejszego z cieni.

Cain, bo tak miał na imię stał w drzwiach frontowych przyglądając się przeciwnikowi. Z jego bliźniaczych mieczy unosiły się opary mocy. Blondyn powątpiewał, czy jego obecny przeciwnik będzie dla niego jakimkolwiek wyzwaniem, jednak miał zamiar podejść to walki jak najbardziej poważnie. Dobrze wiedział, że niedocenienie przeciwnika jest śmiertelne niezależnie od jego siły. Był jednym z najdłużej żyjących Cieni w historii, a było to tylko dzięki temu jakim szacunkiem się wyróżniał w organizacji. Pamiętał bowiem jeszcze czasy rewolucji francuskiej. Po zastanowieniu w sytuacji powiedział do białowłosego:

- Wydaj mi dziewczynę o imieniu Ashura, a wszyscy wrócimy do swoich normalnych czynności i zapomnimy o sobie nawzajem - mówił składając propozycję. Za jego plecami dało się słychać warknięcie sprzeciwu.

- Przykro mi, ale u nas wszystko raczej odbiega od normy. Będę więc zmuszony odmówić. - Odparł spokojnym tonem. Jego uważne oczy wpatrywały się w przeciwnika. Przyjął postawę bojową, ręce trzymał na tyle blisko aby móc sięgnąć po swoje katany, których miał aż osiem.

Cain podniósł lewy miecz ku górze, w następnej chwili kroczyło stado bestii rodem z horrorów. Hunter, który umiał je przywoływać w niemal niezliczonej ilości staną koło przywódcy i coś mu powiedział. ten w odpowiedzi syknął i wykrzyczał:

- Zabić wszystkich, którzy staną na drodze! - Zamiast dwóch czy trzech głosów, odpowiedział mu cały chmar jakby cała armia stała za ścianą czekając na rozkaz. - Ma nie zostać nawet kamień na kamieniu! - MACIE ICH MI ZNALEŹĆ!! - wydał rozkaz.

W następnym momencie słychać było kilkadziesiąt par nóg rozbiegających się po budynku, o dziwo każdy z wbiegających wyglądał tak samo.  Po chwili pojawiły sie dwie sylwetki jedna z lodu ,druga z ognia i ruszyły w górę przebijając sufit. Ahri szybko zniknęła gdzieś w tłumie, a pozostałych czterech rozlokowało się po okolicznym terenie czekając na uciekinierów.

Białowłosy stał nadal w tym samym miejscu nie zwracając uwagi na nic, co nie próbowało go atakować. Natomiast na dole Wdowa nadal paliła fajkę nasłuchując, czy nie zbliża się  jakiś przeciwnik. Mężczyzna, który do nich dołączył stał oparty o ścianę. W końcu di ich uszu dotarł dźwięk zbliżających się przeciwników. Zanim ktokolwiek był w stanie zareagować, Raven użyła swojej zdolności przecinając cały budynek na dwie części, jakby chciała dosięgnąć swoich wrogów. Stara zabudowa zaczęła się walić o mało ich nie przygniatając.

- Co ty wyprawiasz!? - Zdenerwowała się Wdowa.

- Atakuje. - Wyjaśniła.

- Nie rób tego tutaj!

Ashura miała myśli kompletnie gdzie indziej. Kiedy jednak maleńka wiązka światła trafiła w posadzkę przenikając przez szczelinę wykonaną przez Raven dziewczyna zniknęła im z oczu. W mgnieniu oka przeniosła sie na dach budynku, a widząc sytuację jaka panowała nie była pewna co zrobić.

Cain w tym czasie dalej mierzył się wzrokowo z białowłosym, jakby obaj czekali na pierwszy ruch przeciwnika. Na górze natomiast rozległ się wrzask wściekłości Ahri, która zaatakowała szukaną przez nich dziewczynę, z dołu dobiegały odgłosy jakiejś walki.



Raven niepowstrzymanie szarżowała do przodu niszcząc kolejnych przeciwników. W rękach trzymała wielką, czarną kosę, którą wykonywała szybkie cięcia. Wypuszczana fala czarnej energii niszczyła wszystko co stanęło jej na drodze. Siła ataku była tak duża, że nawet obiekty nieznajdujące się na linii ataku, ale obok niego, były odrzucane z potworną siłą. Dziewczyna walczyła tak niezbyt zwracając uwagę na zniszczenia, które powoduje. Budynek zaczął się zawalać.

Białowłosy wyczuwał energię Raven, kilkadziesiąt metrów pod powierzchnią ziemi. Gdy zbliżyła się nieco bliżej jej ataki zaczęły docierać nawet w to miejsce. Mężczyzna musiał być niezwykle ostrożny aby nie dostać jednym z nich.

Cain zdawał sobie nic nie robić z ataków jakie nagle pojawiły się z pod spodu. Stał w tym samym miejscu czekając na rozwój wypadków.

Ashura miała spore problemy, dach na którym znajdowała się zaczął trząść się w posadach i wyglądało na to, że lada chwila zawali się. Zero, po tak nazwany został lodowy stwór człekopodobny razem z Ingate, która z kolei przypominała żywą pochodnię zastawili jej drogę. Ahri natomiast ciskała w nią nieustannie swoją bronią. Czwórka, która dotychczas spokojnie czekała także dołączyła się do zabawy. Dziwna sieć została zrzucona na dziewczynę, a gdy spłonęła w zetknięciu z nią stała się niematerialnymi więzami, których nie była w stanie zerwać. Jej nogi zostały przyczepione, a raczej zespolone z budynkiem, a ręce straciły całą swoją siłę.

Ilość czarnych cięć rosła przy Cainie jednak kiedy miały w niego uderzyć wyglądało jakby miejsca te w ataku przestawały istnieć, a grunt na którym stał cały czas był w jednym kawałku, czego nie było można powiedzieć o reszcie powierzchni.



Cain miał szczęście, że radno z cięć Raven nie trafiło w niego bezpośrednio, wtedy z pewnością zginąłby na miejscu. Dziewczyna miała straszną umiejętność, tego musiał jej pozazdrościć, nawet on wprawiony w boju wojownik zostałby zabity. W pewnym momencie w jego umyśle pojawiła się pewna myśl. Nie był do końca z tego zadowolony, ale jak mus to mus. Dosłownie w jednej chwili wszystkich oślepiło niezwykle jasne światło. Gdy znikło po członkach Pandory i Aschurze nie było żadnego śladu.

Wszyscy wylądowali w miejscu pozbawionym jakiejkolwiek grawitacji. Unosili się w pustej przestrzeni, w której dryfowały również jakieś błyszczące gwiazdki. Wszystko sprawiało wrażenie jakby znajdowali się na nocnym niebie. Raven dotknęła jednej gwiazdki zmuszając ją do zmiany swojego położenia.

- Akurat teraz. - Westchnęła ze zrezygnowaniem Wdowa.

- Czy nasz plan uległ jakiejś zmianie? - Spytał mężczyzna z długimi włosami koloru oliwki. Jego jedno oko było zielone, drugie natomiast czerwone.

- Raven, następnym razem celuj celniej, dobrze? - Zwrócił się do dziewczyny Emperor.

- A ty się ciągle obijałeś! - Wygarnęła Mistrzowi ciemnowłosa dziewczyna.

- Spokój, spokój! - Uciszył ich rudowłosy chłopak.

- Nie znajdą nas tu? - Spytał Cesarz.

- Bez obaw, przeszliśmy przez kilkanaście wymiarów, w tym kilka, w których nie można używać mocy i zdolności, więc będzie w porządku. - Odpowiedział.

- Ale na pewno!? - Spytał oliwkowo włosy.

- Masz słowo fachowca. - Odparł rudowłosy.

- To gdzie teraz? - Spytała Wdowa.

- To chyba oczywiste. Do Puszki Pandory. - Odpowiedział teleporter.



by Lyedbow and  Mortis


Brak komentarzy: