Ashura
na wielki błysk światła, który pojawił się z nikąd oślepiając wszystkich
zareagowała natychmiastowo. Rzuciła się przed siebie rozrywając, a w zasadzie
przenikając przez nie. Zmianę w światło jednak dała radę utrzymać tylko przez
chwilę. Mimo to przemierzyła spory dystans. W oddali widziała zarys
zawalającego sie budynku. Nie miała zielonego pojęcia gdzie się znajdowała, a rozważać
co dalej począć nawet nie dała rady. W bardzo szybkim czasie została dogoniona
i otoczona bez możliwości ucieczki. Ahri, która zamiast prawej nogi miała coś
co przypominało metalową kończynę stała uśmiechnięta przed skamieniałą
dziewczyną. Zanim Ashura była w stanie zareagować została ciasno opleciona
więzami, a jej nogi unieruchomiono w gruncie. Po obu jej stronach stanęli
Cienie, a przed nią usiadł wygodnie na kamieniu Cain. Dziewczyna dostrzegła jak
Ahri mina tężeje widząc go i powstrzymała się przed atakiem na dziewczynę.
- A teraz mi powiesz dlaczego nas zdradziłaś,
Ashuro - mówił władczym tonem co wprawiało dziewczynę w furię.
-
Nikogo nie zdradziłam - syknęła.
-
Zabiłaś gówniaro cały ośrodek szkoleniowy i uciekłaś z jakimś Duchem, więc mnie
nie prowokuj! - Wrzasną.
Ashura
spojrzała na okaleczoną kobietę i uśmiechnęła się z drwiną.
-
Więc taki raport złożyłaś? - zwróciła się do niej. - Nie ma to jak ratować
własny wizerunek, czyż nie?
Mina
mężczyzny stężała, a Arhi dzieliła dziewczynę ciosem w brzuch. Jednak uśmiech z
jej twarzy nie zniknął, nawet wyglądało jakby się poszerzył.
-
Gdzie są Ci, którym pomagałaś podczas ataku? - dalej nie odpuszczał
przesłuchania.
-
Nie wiem o kim teraz mówisz - powiedziała rozbawiona. - Może najpierw podacie
mi jaką wersję usłyszeliście od niej, a potem zadacie te swoje durne pytania -
była cyniczna o czym doskonale wiedziała. - A może nagadałaś im takich rzeczy,
że teraz boisz się jak zareaguję słysząc je? - zadrwiła z Ahri po raz kolejny.
-
Zamknij się suko! - warknęła w odpowiedzi kobieta.
Cain
miał problem. Nie chciał przelewać krwi na darmo, jednak musiał dotrzeć do
prawdy. Zniszczony bowiem był jeden z największych ośrodków szkoleniowych na
świecie i wieści o tym doszły do samego Króla, który definitywnie przedsięwziął
jakieś kroki w tej sprawie. Kontynuował mozolne przesłuchanie nie widząc innego
wyjścia. Spokojnie i metodycznie pytał o to co go interesowało, jednak cały
czas Ahri zachowywała się dziwnie kiedy dziewczyna poruszała jakieś tematy
odnoszące sie do jej wersji. Wieczorem zaczynał mieć juz dość tego, że nie był
w stanie praktycznie niczego się dowiedzieć. Nie widząc innego wyjścia
postanowił ją trochę przycisnąć, aby zaczęła śpiewać.
Matthew
był otoczony mrokiem, całkowitą pustką. Jedynymi myślami jakie przemierzały
jego świadomość była troska o Ashurę. Bał się o nią, nie wiedział czy coś jej
sie nie stało i czy nie została schwytana. Nie miał pojęcia ile czasu przebywał
w przestrzeni, ani tez w jakim stanie było jego ciało. Pamiętał słowa Morii,
która pojawiła się przed nim podczas treningu, mówiąc mu że jego ciało nie
wytrzyma używania jego pełnej mocy. Wiedział, że założyła mu pieczęć na nie czy
jak to nazwała i dała szansę na dłuższe życie. On jednak teraz, kiedy odzyskał
ostatnią z krewnych, o których myślał że wszyscy nie żyją nie miał zamiaru
przejmować sie sobą, chciał ocalić dziewczynę i uchronić ją przed jakimikolwiek
niebezpieczeństwami. Chciał aby żyła jak inni szczęśliwa i bez trosk. W głębi
ducha wiedział jednak, że to marzenie nigdy się nie spełni. Byli ścigani i nie
miał pewności przez ile różnorakich grup. Pewien był natomiast, że zostali sami
i muszą uporać się z tym wszystkim bez mieszania sie osób trzecich. Przez jego
umysł przemknął obraz torturowania jego siostry, a po chwili miał wrażenie jak
ta go woła. Słyszał w jej głosie rozpacz i desperację, widział cierpienie i
groźbę śmierci. Tatuaże na jego ciele
zaczęły emitować poświatę, co dawało mu zauważalny efekt w pustce, do której
trafił. Otaczała go całkowita nicość a on lewitował gdzieś w niej. W jego
umyśle zobaczył obraz zbliżającego się ostrza do gardła dziewczyny, a nim samym
targnęło coś czego nie znał. Stracił panowanie nad sobą, a jedyne co było w
jego umyśle to myśli o Ashurze i jej ratowaniu, nawet za cenę własnego życia.
Tracił świadomość tego co się wokół niego działo.
Ahri
widząc znudzenie Caina i odporność dziewczyny pomieszaną z jej żelazną wolą, o
którą nigdy by jej nie podejrzewała postanowiła zlitować się nad nią i zabić
szybko. Kiedy zadrasnęła szyję Ashury i z rany pociekła krew stało się coś
dziwnego. Dziewczynę otoczył potężny słup bezkresnej ciemności, której nawet
płomień Inferna nie był w stanie rozświetlić nawet w najdrobniejszym szczególe.
Potężna siła odrzuciła kobietę wystarczająco, aby ta przeleciała kilkanaście
metrów w powietrzu i przebiła się przez drzewo. Wszystkie Cienie nie wiedziały
jak zareagować na to co działo się na ich oczach. Cain przyglądał się temu ze
strachem wymalowanym na twarzy, a reszta zebranych o mało nie wpadła w panikę.
Mrok rozszerzał się aż jego promień dosięgną niemal dwadzieścia metrów. By
nagle zacząć się zapadać i formować ludzki kształt. Z ciemności wyłonił się
mężczyzna z długimi czarnymi włosami opasany od pasa w górę dziwną tkaniną, a w
zasadzie jej pasami w biało-czarnej barwie. Zamiast spodni miał coś co
przypominało mroczne okrycie, a dolną część twarzy także obwiązywała tkanina.
Oczy miał dwukolorowe, jedno złotej, drugie o zimnym odcieniu poświaty
księżyca. W swojej lewej ręce miał miecz, który długością dorównywał jemu, jednak
trzymał go lekko i wzdłuż ramienia. Nieznajomy pochylił się nad dziewczyną i w
jego oczach można było dostrzec troskę. Więzy, które ją trzymały zostały
pochłonięte w kontakcie z nim. Ahri była przerażona widząc go, co dało
mężczyźnie do zrozumienia, że wiedziała kim on był.
-
Jak, jak to możliwe, że żyjesz?! - wyraźnie panikowała. - Nikt nie powinien być
w stanie stamtąd wrócić, nigdy…
-
O czym ty mówisz? - zdziwił się Cain. - Kim on jest?
Zanim
ta zdołała odpowiedzieć na jego pytanie jej ręka upadła przed nim. Jedyne co
spostrzegł to jak spod nóg nieznajomego wydobywa się czarne ostrze i odcina
kończynę kobiety. Ashura natomiast płakała wtulona w niego, co wyraźnie pokazywało
jakim zaufaniem traktowała tamtą osobę. Ahri wypuściła na nich niezliczoną
ilość ostrzy, mimo tego nie usłyszał żadnego dźwięku ich zderzenia się z czymś.
Widząc jak cała broń niknie w mroku chłopaka nie robiąc mu najmniejszej krzywdy
przypomniał sobie starą legendę panującą kiedy był młody. Mówiła ona o
inkarnacji pustki, która jest w stanie zniszczyć wszystko na swojej drodze i
możliwym powstrzymaniu jej przez osobę posiadającą moc światła. Była to
opowieść stara i sięgająca czasów sprzed powstania organizacji. Widząc jednak
jak dziewczyna rozświetla się i symbol jaki tworzyli razem pojął znaczenie.
Musiał przyjąć do wiadomości, że stara opowieść była prawdą i głosiła historię.
Symbol równowagi wchodu, yin-yang.
-
Mroczna furia - wyrwało się z jego ust. - Więc jednak istnieje...
-
Kto z was ją tak skrzywdził? - padło pytanie zadane tonem, który nie dawał
cienia wątpliwości na to co stanie się z odpowiedzialnym. - KTO?! - powtórzył
mocniej nie słysząc odpowiedzi.
-
Ja! - odparł Cain wychodząc na przeciw. - I co z tego? To jedna z naszych i
możemy ją karać tak jak uznamy za stosowne. Nic ci do tego upiorze - mówił
pewnym głosem. - Nie dasz rady nas wszystkich zabić.
Ashura
patrzyła na Matthew, jego wygląd przypominał jej ten, który widziała kiedy
trenował samotnie w górach. Widziała w jego oczach wściekłość i troskę, kiedy
patrzył na nią. Słyszała w jego głosie cierpienie i winę, kiedy do niej mówił.
Wiedziała, że przybył tu z jej powodu, przez jej nieporadność, że znów ja
ratuje. Była na siebie zła i chciała dać upust tej złości. Słysząc to co
powiedział przywódca grupy Cieni niewytrzymała.
-
Nie jestem waszym narzędziem - krzyczała. - Jestem wolna i nikt nie będzie za
mnie decydował, ani zmuszał mnie do swojej woli. Nie należę już do Cieni, Cain.
Ahri powinna Ci powiedzieć prawdę, przynajmniej wiedział byś z kim masz to
czynienia..
Inferno
i Zero wyskoczyli w kierunku Matthew ten jednym ruchem ręki, jakby odganiał
denerwujące muchy odrzucił ich potężnym podmuchem mroku przecinając ich. To
jednak nie zadziałało, prawda że zostali odrzuceni jednak ich ciała zespoliły
się na nowo. Nie próbowali jednak nacierać jeszcze raz, wyraźnie czekali na
znak Caina.
-
Nikt nie opuszcza Cieni - powiedział spokojnie. - Nikt nigdy tego nie przeżył.
Ty też nie przeżyjesz. Tak samo jak on - uśmiechnął się szyderczo.
Wiedział
doskonale, że nie było ataku, który by go trafił. Był w stanie uniknąć każdej
formy agresji z prędkością, która sprawiała wrażenie jakby ataki przez niego
przelatywały. Chłopak Odsunął się od Ashury i wyciągną prawicę w jego stronę.
Ułamek sekundy później w jego kierunku leciały niewielkie pociski z mroku, tak
czarnego że niemal nieprzeniknionego. Uniknął ich bez większych problemów,
jednak co go zdziwiło jego ubranie zostało poszarpane. Pierwszy raz odkąd pamiętał,
ktoś był w stanie zagrozić mu. Podekscytowanie jakie poczuł spowodowało
pojawienie się szaleńczego uśmiechu na jego twarzy. Ahri struchlała widząc tą
minę, Ashura natomiast zwróciła wzrok w kierunku kobiety z wyraźnym zamiarem
zabicia jej. Aura jej brata była tak potężna, że przytłaczała nawet dziewczynę
i jak dostrzegła Hunter razem z dwoma innymi Cieniami też zdawał sobie z tego
sprawę.
Matthew
zaczął zbliżać się do Caina, chciał go zabić brutalnie i bardzo boleśnie.
Jednak irytowała go umiejętność mężczyzny. Każdy z kilkudziesięciu pocisków,
które wypuścił jedynie były w stanie poszarpać jego ubrania. Widział pewność i
szaleństwo przeciwnika, widział też że żaden z innych Cieni nie ruszy na niego
ze strachu jaki w nich zasiał swoją osobą. W jednym momencie chłopak zniknął
wszystkim z oczu. Cain odskoczył na kilka metrów i trzymał się za ramię, z
którego ciekła krew. Atakował Matthew z dystansu, a jego cięcia znikały z
barierze jaka powstawała na drodze cięć. Wyglądało to jakby chłopaka otaczały
inteligentne ostrza stworzone z ciemności, które pochłaniały każdy atak na
niego skierowany. Widząc, że jego przeciwnik nie jest w stanie wykrzesać z
siebie nic więcej postanowił doprowadzić go do skrajności. Matthew ponownie
zniknął tym razem jednak pojawił się tuż przed nosem Caina i wbił mu sztylet w
udo, następnie mieczem zniszczył jego broń i poodcinał nogi i ręce. Widząc
mężczyznę na kolanach powiedział:
-
Nie jesteś nawet wart zabijania - mówił jakby spluwał na niego. - Przekaż
wszystkim, że jeśli jeszcze raz staniecie na drodze mojej, bądź Ashury to
pozabijam was wszystkich. Nigdy nie będziecie dość silni aby mnie pokonać… - zbliżył
się do jego twarzy i powtórzył. - Nigdy… Kończ to i zmywamy się stąd - zwrócił
się do dziewczyny.
-
Już jeszcze tylko pozostawię jej pamiątkę - mówiąc to spalała jej drugą nogę i przyłożyła
prawą dłoń do twarzy Ahri. Rozległ się donośny wrzask i kobieta straciła
przytomność. - Obyśmy nigdy się nie spotkali - mówiła spluwając na nią, jej
ślina wypaliła dziurę w ubraniu kobiety.
Zbliżyła
się do brata, a ten otoczył ich mrokiem w którym znikli bez śladu.
Mam
ich ścigać? - spytał Hunter Caina.
A
sądzisz, że dasz radę powstrzymać tego potwora? - spytał. Widząc kręcenie głową
dodał - Więc lepiej nie idź. Nie wiem dlaczego nas nie powybijał, jednak nie
chcę juz się z nim mierzyć.
Zebrani
wiedząc dokładnie co Cain miał na myśli pokiwali głowami i zaczęli podnosić go.
Widząc Ahri nie wiedzieli czy ma to sens, jednak Hunter zabrał ją z nimi. Ich
celem była główna siedziba w Wenecji. Po takiej porażce ukrywanie faktu
zniszczenia ośrodka nie miało najmniejszego sensu. Obawiał się jednak co się
stanie jak wieści rozejdą się po świecie, jednak wiedział że na to juz pewnie
jest za późno.
Matthew
przeniósł ich w pobliże świątyni, gdzie trenowali. Widząc, że Ashurze nic nie
jest powrócił do swojej normalnej formy. Jego ciało pokrywało coś co wyglądało
na wypalone znamiona. Po chwili padł na kolana i zwymiotował krwią. Dziewczyna
wpadła w panikę.
-
Spokojnie to było nieuniknione - mówił słabym głosem. - Moje ciało umiera za
każdym razem jak się przemieniam. Nie mam twojego talentu w tej sprawie -
uśmiechnął się do niej. - To pewnie ostatni raz kiedy byłem w stanie walczyć.
Moria niedługo zjawi się pewnie po mnie. Ty musisz żyć własnym życiem i
postaraj nie pakować się w kłopoty - Mówił jakby wyrażał ostatnią wolę.
Dziewczyna
nie wiedząc co powiedzieć płakała, szlochała aż niema straciła głos. Jej brat
dogorywał przy niej i działo się to z jej winy. Rozdarta takimi myślami nie
spostrzegła nawet postaci czarnej jak smoła stojącej przed nią.
-
Oddaj mi go - powiedziała głosem, który wprawił ją w gęsią skórkę. - Zniszczył
wymiar aby dostać się do ciebie i uratować twoje istnienie. - mówiła. - Teraz
musi dopełnić umowy jaką ze mną zawarł.
-
Niee.. - płakała. - Dlaczego znów cierpi przeze mnie…
-
Oddaj mi go - potworzyła. - Może jeszcze kiedyś dane Ci będzie go spotkać.
-
Nie czekając na odpowiedź zabrała chłopaka, który był już umierający i zniknęła
zostawiając dziewczynę samą pogrążoną w rozpaczy.
by Lyedbow and Mortis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz