lutego 14, 2015

Rozdział XIII


Jednooki znalazł się w miejscu, którego nigdy wcześniej nie widział. Wypalona ziemia rozciągała się wszędzie gdzie był w stanie sięgnąć okiem, a powietrze zanieczyszczone było dymem i popiołem. Gdzieś musiało leżeć spalone ciało, gdyż czuł charakterystyczny zapach zwęglonego mięsa.

- I jak ci się podoba? - Spytał Kamui pojawiając się tuż przy nim.

- Gdzie ja jestem? - Spytał o pierwszą rzecz jaka przyszła mu do głowy.

- W Ameryce. - Odpowiedział z uśmiechem rudowłosy.

- To jest Ameryka? - Zdziwił się Smok.

- Niedługo po tym jak zabrałem cię z Niemiec wojna rozpętała się na dobre, no i teraz sam widzisz co się dzieje. - Wyjaśnił pokrótce.

Jednooki nic nie odpowiedział, zastanawiał się ile czasu trwała jego podruż przez inny wymiar. Dla niego przeniesienie było natychmiastowe, najwyraźniej czas w tamtym wymiarze płynął zupełnie inaczej. Obrócił się w stronę Kamuia aby zadać mu jeszcze jedno pytanie, jednak chłopaka nigdzie nie było.



Sunahara patrzył na słońce w małej wiosce otoczonej lasem i górami. Za nim stanęła mała dziewczynka i spytała:

- Jak tam starcze? - mówiła to jakby żartowała sobie, a głos miała lekki i dziewczęcy.

- Tama? - zdziwił się starzec. - Przyszłaś porozmawiać?

- Taa… można tak powiedzieć -  przyznała. - Trzeba przyznać, że naprawdę jest jego siostrą - stwierdziła od tak.

- Więc to w jej sprawie tu jesteś - westchnął. - Więc co porabia płacząca młódka? - spytał z lekkim śmiechem w głosie.

- Od dwóch tygodni cały czas trenuje do upadłego - odparła. - Jednak do niego jej daleko. Nie wiem czy przetrwa kiedy stąd odejdzie - powiedziała poważnym głosem, co kompletnie przeczyło jej wyglądowi.

- Więc zatrzymaj ją. Matthew już nie wróci z tego co zrozumiałem, kiedy ją przyprowadziłaś - zamyślił się. - Czyli co planujesz z nią zrobić?

- Nie różni się zbytnio już teraz ode mnie - powiedziała. - Jednak dobrze by było zakończyć jej przemianę. Zastanawia mnie tylko w jaki sposób i Matthew i ona dali radę to zrobić w takim wieku - powiedziała patrząc w dal. Wyglądało jakby wspominała chłopaka.

Sunahara patrzył na Tamę z zamysłem spytania o czym tak myśli, jednak odpuścił wiedząc z doświadczenia, że i tak mu nie odpowie. Zastanawiało go jednak w jaki sposób ta mała dziewczynka występowała w większości historii jako jeden z najstraszniejszych Youkai. Dziewięcioogoniasty lis, bo w takiej postaci spotkał ją kiedy był młody, wcale nie przypominała strasznego potwora jakim przedstawia się ją w opowieściach. Przypomniał sobie jak pierwszy raz spotkała Matthew i ich reakcje kiedy się spotkali. Wspomnienie przywołało uśmiech na jego twarzy. Pamiętał jak stanęli naprzeciw siebie, ona z kulą lisiego płomienia, on z mroczną lancą w dłoni. Zastanawiało go też dlaczego w przeciągu jednego wieczora dogadali się w taki sposób, że Tama dla żartu siadała mu na kolanach i chciała żeby głaskał ja po głowie niczym małą dziewczynkę.

-Tama, jesteś jeszcze ze mną? - spytał próbując zwrócić jej uwagę. - Ona już wie kim jesteś czy jeszcze nie?

- Co? - spytała otępiała. - A nie, jeszcze nie wie. I wolałabym aby tak pozostało - stwierdziła. - Matthew był bardziej… - szukała słowa. - Otwarty? W tej kwestii. Ona już teraz przejawia nie chęć do wszystkiego co wiąże się z jakąkolwiek mocą. Nie wiem co jej się stało, jednak kiedy widziała mój lisi płomień to o mało nie rzuciła się na mnie - wzruszyła ramionami.

- Matthew prawie na pewno jest martwy, więc teraz zapewne odbiera każdą moc jako wrogą - zgodził się.- Pytanie tylko co z nią zrobić? Tu jest bezpieczna, gdyż nawet najsilniejsi z użytkowników nie dadzą rady przejść twojej bariery, co zresztą dowodzi czemu jeszcze nie zaatakowali mimo panującej otwartej wojny...

W przeciągu czasu rozgorzał bowiem bardzo poważny konflikt niemal całkowicie niszcząc kruchy porządek świata. Duchy i Cienie stanęli bowiem do otwartej wojny, a Pandora i jej organizacja, których istnienie zostało potwierdzone niemal w tym samym czasie, też swoje trzy grosze dorzucało. Miejsce, w którym się znajdowali było ostoją dla wszystkich, którzy nosili miano Youkai w Japonii, a raczej tego co z niej zostało. Obecnie była bowiem państwem Duchów i rządzili bardzo twardą ręką. Jednak dzięki ich rządom wyspy nie ucierpiały tak bardzo na skutek pocisków jądrowych, co inne kraje. Tama nie pamiętała nawet takiego chaosu kiedy były wielkie wojny, czy bunty, które przeżyła w swoim długim istnieniu. W lisiej dolinie, która należała do niej schronienie znalazła całkiem spora gromadka w tym Ci, których czczono jako bogów. Każdy musiał jednak utrzymywać ludzką postać i miał zakaz używania mocy, choć większość się nie stosowała do tego zakazu za bardzo to jednak nikt nie używał swoich zdolności w stopniu w którym zareagowała by. Zastanawiało ją też dlaczego część przybywających pytała o Matthew, kiedy docierała na miejsce. Okazało się bowiem że wśród demonów, jak lubiła określać tą gromadę, był całkiem znany i respektowany. Suzaku i Seiryu twierdzili, że Matthew prawdopodobnie jeszcze żyje, jednak nie byli w stanie powiedzieć czy wróci i będzie mógł walczyć. Powiedzieli jej, że jeśli stało się tak jak powiedziała to musiał zdjąć pieczęć, którą założyli razem z Byakko i Genbu przy pomocy Morii. Twierdził, że jeśli ona go zabrała to znaczy że jest szansa na jego przetrwanie, jednak nie był w stanie stwierdzić czy jego moc także została. Ashurę określili jako podobną od nich, co też zdziwiło Tamę, jednak nie wypytywała wiedząc jaką moc posiadała dziewczyna była w stanie pojąć o co im chodziło z tym porównaniem.

- Chodźmy do Ashury - zwróciła się do Sunahary przerywając zamyślenie. - Sam zobaczysz w jakim jest stanie i może coś jej przemówisz do rozumu - westchnęła.

Starzec zgodził się i ruszył za dziewczynką. Szli wioską, która bardziej przypominała starą, pamiętającą jeszcze czasy shogunatu osadę. Na skraju wioski znajdowała się chata przy wodospadzie, gdzie jak się domyślał zmierzali.

Kiedy dotarli na miejsce jego oczom ukazała się dziewczyna, która samą siłą woli rozcinała wodospad nad sobą. Gdy dotarli na odległość kilkunastu metrów dziewczyna została przytłoczona wodą nad którą straciła kontrolę. Nie zwracała nawet na nich uwagi i próbowała po raz kolejny. Kiedy chciał jej przerwać Tama stanęła na jego drodze dając mu do zrozumienia, aby poczekał. Próba, którą oglądał trwała jakieś pół godziny, po czym dziewczynę znów zmyła woda. Lisica zbliżyła się do Ashury i wyciągnęła z wody.

- Zawsze tak jest. Najpierw rozcina wodospad a potem nie wie kiedy skończyć - westchnęła. - Zrób coś z nią, bo mi już nic do głowy nie przychodzi.

Starzec nie wiedział co powiedzieć. Ashura próbowała się podnieść jednak wyraźnie nie miała sił. Stanął nad nią mając nadzieję, że spojrzy na niego.

- Jak pamiętam byłaś pogrążona w rozpaczy, a teraz próbujesz się wykończyć - zwrócił się do niej.

-Daj mi spokój - syknęła. - Nic cię to nie powinno obchodzić. Dlaczego muszę być taka słaba - miała łzy w oczach.

- Nie jesteś słaba dziecino, wręcz przeciwnie jesteś nadzwyczaj silna - mówił do niej troskliwym głosem. - Nie wiesz jeszcze jak używać swojej mocy efektywnie i tu jest problem. Twój brat to widział, dlatego do mnie wtedy się zwrócił po pomoc w twoim treningu.

- I na co to przyszło, jak teraz przeze mnie jest martwy - wyraźnie sączyła jad i obwiniała się. - To ja powinnam zginąć, nie on.

- Znów to samo - westchnął. - Dobrze wiesz co stałoby się gdybyś zginęła. Każdy Ci to mówił. Matthew dał ci jeszcze jedną szansę, pokazał ci jak cenne jest twoje życie - starał się do niej dotrzeć. - Nie zmarnuj tego co dla ciebie zrobił.

Starał się do niej dotrzeć przez kilka godzin. Tama znudzona wysłuchiwaniem jego gadaniny oddaliła się i zrobiła sobie drzemkę w cieniu drzewa. Kiedy obudziła się dochodził zmierzch, a Ashura dalej próbowała trenować. Tym razem robiła to nieco spokojniej. Lisica otuliła się swoimi ogonami i poszła w stronę wioski zostawiając młodą dziewczynę samą. Miała nadzieję, że w końcu opamięta się i zacznie cenić to co dla niej zrobiono, jednak nie miała na to zbyt wielkich nadziei.



Smok szedł przez wyniszczoną wojną ziemię poszukując jakiegokolwiek śladu życia. Zniszczone miasta, spalone lasy, wyschnięte rzeki, to krajobraz który roztaczał się wokół niego. W dodatku ciągle towarzyszył mu zapach zwęglonego ciała, nigdzie jednak nie było trupów. Gdy przechodził przez zniszczone miasto zajrzał do kilku domów, które jakimś cudem jeszcze stały. Wszystko wewnątrz pokrywała warstwa popiołu i sadzy. Nagle coś przykuło jego uwagę, kształt znajdujący się w rogu pomieszczenia. Jednooki nie mógł skojarzyć  co to może być, jednak w miarę zbliżania się zapach spalenizny potęgował się, dlatego szybko zawrócił i wyszedł z gruzowiska.

Przekraczając próg drzwi wyczuł, że coś zbliża się do niego z niesamowitą prędkością, szybko przemieścił się w inne miejsce, jednak był zbyt wolny. Napastnik odbił się od ściany budynku kierując się w jego stronę. Smok w ostatniej chwili zrobił unik i dalej biegł przed siebie w poszukiwaniu jakiejś otwartej przestrzeni. Gdy był już na skraju miasteczka wróg dopadł go uderzając z wielką siłą w jego plecy. Jednooki przeleciał parę metrów do przodu upadając na asfalt i zdzierając skórę. Przy nabieraniu powietrza pojawił się niesamowity ból w prawej części klatki piersiowej, prawdopodobnie miał złamane żebra. Szczęście, że nie kręgosłup.

Odwrócił się aby zobaczyć gdzie znajduje się napastnik. Blond włosy duch stał tuż obok niego przyglądając mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Gdy tak oboje patrzyli na siebie nie wykonując żadnego ruchu pojawiła się kolejna postać.

- Einz! Co ty wyprawiasz!? - Krzyczała zdenerwowana dziewczyna zmierzając w stronę partnera.

- Jednooki, co ty tutaj robisz? - Spytał blondyn w końcu otrząsając się ze stanu otępienia.

- Einz, to ty!? - Zdziwił się mężczyzna, nie sądził, że spotka tu dawnego przyjaciela.

- Tak, to ja, a wracając do mojego pytania...

- Znacie się? - Spytała brunetka o długich, lekko kręconych u dołu włosach.

- Tak znamy. - Odpowiedział jej Einz. Jego zielone oczy co chwila przenosiły się z Jednookiego na dziewczynę, to z dziewczyny na Jednookiego.

- Co tutaj robię? Zwiedzam. - Wypalił nie mając innego wyjaśnienia.

- Zwiedzasz? - Einz sprawiał wrażenie jakby rozmawiał z kretynem, za to jego towarzyszka patrzyła na jednookiego jakby był nienormalny. No cóż, mieli trochę racji.

- Kto to jest? - Spytała w końcu dziewczyna.

- A no tak, nie przedstawiłem was sobie. Jednooki Swallow, Swallow Jednooki.

- Nie kojarzę go. - Powiedziała. Einz złapał się za tył głowy, gdyż nie wiedział jak powiedzieć jej to co i tak będzie musiał zaraz wyznać.

- Uciekłem. - Wyjaśnił Smok. Blondyn spojrzał na niego z wyrzutem, to nie była dobra forma przekazywania tej informacji.

- Że co!? - Oburzyła się. - Dlaczego w ogóle jeszcze żyjesz!? - Spytała z pogardą.

- Hej, hej! Uspokój się! - Blondyn próbował złagodzić sytuację.

- Powinniśmy go zabić, tu i teraz! - Zwróciła się do partnera. Nie wiedziała co Einz sobie w ogóle myślał, dlaczego rozmawiał z tym zdrajcą?

- To ja może się już ulotnie. - Powiedział Jednooki pod nosem z zamiarem odejścia, jednak ból uniemożliwiał mu taktyczny odwrót, przez co został przyłapany na próbie odwrotu.

- Gdzie się niby wybierasz!? - Spytała Swallow łapiąc go za kołnierz i ciągnąc z powrotem w swoją stronę, bez jakiejkolwiek delikatności.

- Czy możecie się uspokoić obije? - Spytał Einz, gdy tamta dwójka zaczęła się delikatnie szarpać.

- Zaprowadźmy go do Draco. - Powiedziała stanowczo.

- To on tutaj jest!? - Zdziwił się Smok. To nie wróżyło nic dobrego.

- Tak, jest. Co innego mogło stworzyć takie pogorzelisko. Praktycznie cały wschód tak wygląda. - Odpowiedział blondyn.

- Draco spali cię na popiół, nic z ciebie nie zostanie. - Groziła mu dziewczyna.

- Spokojnie, spokojnie... - mówił do partnerki duch. Nie chciał skazywać własnego przyjaciela na śmierć, więc musiał jakoś uspokoić koleżankę.

- Nie mów mi, że chcesz go puścić? - Spytała doskonale odgadując jego myśli.

- I tak mamy co innego do roboty, a on prawdopodobnie, podkreślam, prawdopodobnie nie przeżyje. Ani cienie, ani duchy mu nie pomogą, gdy znajdzie się w strefie rażenia będzie po nim. - Próbował jej przetłumaczyć. Z kolejnymi zapewnieniami, że zabijanie jednookiego jest pozbawione sensu dziewczyna w końcu dała się przekonać. Niezadowolona i naburmuszona ruszyła drogą wiodącą przez miasteczko. Szła powoli czekając aż Einz ją dogoni.

- Słuchaj Jednooki, lepiej zmywaj się z tond i to szybko. Niedługo przybędzie Frost i zamieni to miejsce w epokę lodowcową. - Poradził mu przyjaciel.

- Dwóch pogromców? Czy oni nie przesadzają? - Zdziwił się Smok. To nadzwyczajne aby dwie bronie masowego rażenia znajdowały się tak blisko siebie.

- Prawdę mówiąc, to rada chce to szybko załatwić, bez względu na koszty. Na starym kontynencie mówią o broniach atomowych, a w rzeczywistości to Pogromcy sieją spustoszenie. - Westchnął zrezygnowany. Moc tych potworów widocznie go przytłaczała.

- A gdzie znajdują się pozostali? - Spytał, tak dla pewności.

- Tam gdzie zwykle, Europa, Azja, Australia, Kanada i Ameryka Południowa. Zwarci i gotowi na rozpętanie piekła... Idź już lepiej, jak najdalej z tond. - Odpowiedział i ruszył za brunetką, która znajdowała się już spory kawałek z tond.

- Dzięki za wszystko z wyjątkiem połamanych żeber. - Powiedział na pożegnanie, blondyn jedynie podniósł rękę nic nie mówiąc.

Smok powoli i ostrożnie skierował się w przeciwnym kierunku.



by Lyedbow and Mortis


Brak komentarzy: