marca 14, 2015

Rozdział XVII


- I jak wyglądam? - Spytała kobieta wychodząc zza kotary. Ubrana była w niezwykle wyzywającą suknię wieczorową, która jeszcze bardziej podkreślała jej nieziemską urodę.
- Jak zwykle wygląda pani olśniewająco. - Odpowiedział rudowłosy mężczyzna.
- A ty jak zwykle to samo. - Odparła niezadowolona.
- Ale to najszczersza prawda, we wszystkim pani świetnie wygląda. - Próbował ją przekonać.
- Nie świetnie, bosko. - Poprawiła go i z powrotem zasłoniła zasłonę, chowając się w przebieralni.
Gdy nadszedł czas płacenia, jej towarzysz zabrał wszystkie ubrania, które mierzyła i zapłacił za nie. Obładowany zakupami kobiety wyszedł za nią ze sklepu.
Słońce przyjemnie grzało, a wiatr lekko muskał ich skórę. Kobieta założyła swoje przeciwsłoneczne okulary i ruszyła w stronę sportowego samochodu, który należał do niej. Jej towarzysz szybko odłożył wszystko na bok, aby móc otworzyć jej drzwi, koniecznie tylne prawe.
Gdy wszystkie zakupione rzeczy znalazły się w obszernym bagażniku, sam zasiadł za kierownicą i ruszył w jeszcze nieznanym mu kierunku.
- Dokąd chce pani teraz się udać? - Spytał.
- Sama jeszcze nie wiem. - Mruknęła niezdecydowana. - Włochy są takie duże.
- Więc może Mediolan?
- Mam już dość zakupów. - Odparła. - Jestem głodna.
- Więc może Bergamo? Podobno mają tam najlepszą pizzę na całym świecie. - Zaproponował kierowca.
- Wolałabym raczej owoce morza. - Stwierdziła kobieta. - Koniecznie w lokalu z widokiem na morze. - Dodała.
- Oczywiście. Czy ma pani jeszcze jakieś inne wymagania? - Spytał mężczyzna.
- Nie. - Odpowiedziała krótko. - Przekazałeś już to o co cię prosiłam?
- Powierzyłem to zadanie Kamuiowi. - Odparł.
- Więc nie mam o co się martwić. - Stwierdziła.
- Nie ufałbym mu zbytnio. - Wyraził swoją opinię.
- Własnemu bratu? - Spytała udając zszokowanie.
- Szczególnie bratu. - Odparł.
- Kiedyś może sprawiać problemy, ale jak na tę chwilę jest bardzo przydatny. - Stwierdziła z uśmiechem zadowolenia na ustach.
Ashura już od kilku dni rozmyślała nad słowami Morii. Nawet nie pamiętała jej, kiedy ta przyszła po jej brata, a wiadomość, że Matthew żyje, jednak nie będzie mogła go spotkać wstrząsnęła dziewczyną. Personifikacja śmierci pozostawiła jej dziwną wskazówkę do mocy. Twierdziła, że jeśli jej brat potrafi zabijać swoją mocą to ona może być w stanie leczyć, bądź nawet dawać życie. Dziewczyna naprawdę nie miała pojęcia o co jej chodziło i dlaczego w ogóle miała by dawać życie, kiedy ma zamiar zabić jeszcze tyle osób. Żałowała, że nie ma z nią Matthew, on potrafił jej wyjaśnić takie rzeczy kilkoma prostymi słowami. Wyjaśniał jej praktycznie wszystko co chciała wiedzieć w kilku zdaniach tak, jakby sam przez to samo wcześniej przechodził. Potrafił wiele więcej niż ona, a mimo to nigdy nie wywyższał się przy niej.
Seryu i Genbu obserwowali dziewczynę od czasu wizyty Morii. Kompletnie nie rozumieli co się jej stało. Całe jej nastawienie i gorliwość znikły, a ona wyglądała jakby była pogrążona w medytacji od kilku dni. Nawet Tama, kiedy się pojawiała od czasu do czasu patrząc czy coś się zmieniło nie wiedziała co robić. Byakko i Suzaku natomiast szukali tej od której dziewczyna miała imię, jednak nikt nie widział najpotężniejszego z bóstw Indonezji. Nawet Shiva nie była w stanie określić jej położenia, twierdziła zawzięcie, że sama się pojawi we właściwym czasie. Kiedy powiedzieli Tamie o tym ta zaczęła się zastanawiać nad wieloma znaczeniami tej sytuacji. Wiedziała, że potrzebują silnych sprzymierzeńców, jednak wszyscy nikli w zastraszającym tempie.

W ciemnym pomieszczeniu oświetlonym fioletowymi lampami zaczęło pękać szkło w walcowatym zbiorniku w jego centrum. Trzask szkła i odgłos rozlewanej cieczy ściągnęły uwagę kilku mrocznych postaci.
- Co się dzieje? - wpadła jedna, nie mogąc nic dostrzec przez bezkresny mrok.
- Szybko po Morię, coś się stało z tym, którego mieliśmy pilnować - wykrzykną męski głos drugiej zjawy.
Chwilę później w pomieszczeniu zjawiła się Kostucha, kiedy zobaczyła jak na bezkresnym mroku pojawiają się urywki nieba jakie często widziała w kosmosie. Wyglądało jakby cały świat nagle zaczął pojawiać się jak w jakimś pryzmacie. Patrzyła na coś co powinno być dobrze znanym jej człowiekiem. Jednak to co widziała w żaden sposób go nie przypominało. Widziała całe galaktyki w tym czymś, jakby cały świat stał się częścią jestestwa tego czego nawet nie potrafiła nazwać. Po chwili kształt materii zaczął się zmieniać. Postać po części ludzka, po części coś innego. Tatarze żarzące się krwawym światłem, oczy o kolorach słońca i księżyca. Potem wyłoniły się włosy długie do pasa i barwy tak białej, że odnosiło się wrażenie jakby emitowały własny blask. Widać było czarny pancerz, który niemal przylegał do ciała zakrywając tors i lewą rękę. Dół klarował się jak coś co przypominało suknię na której widać było mrok przeplatany z obrazem kosmosu.
- Miło znów poczuć ciało - istota powiedziała głosem Matthewa, lekko cięższym i jakby niosącym powiew mocy ze sobą. Z ust przy każdym słowie leciał czarny opar podobny do dymu. - Długo mnie nie było? - spytał patrząc na Morię.
- Zdecydowanie zbyt długo - stwierdziła wydychając powietrze z wyraźną ulgą. - Ashura też się ucieszy jak się dowie.
- Nie dowie się - szybko wtrącił. - Przynajmniej nie teraz. Jak znam życie tamci tylko czekają na okazję aby ją wykorzystać, a tak przynajmniej chwilowo będzie bezpieczna.
Moria wyraźnie nie wiedziała co odpowiedzieć. Chłopak wyglądał jakby doświadczył czegoś o czym nie miała pojęcia i czego nie chciał zdradzić.
- Musisz jej powiedzieć chociaż że żyjesz - napierała na niego. - Sam stwierdziłeś, że to twoja rodzina…
- Wiem lepiej od ciebie co powiedziałem i co w tej sprawię muszę zrobić - mówił twardym głosem.
Podwładni Morii byli w szoku widząc jak on się do niej odnosił. Traktował ją jak równą sobie mimo, że jego istnienie było tylko jej zasługa. Chcieli coś powiedzieć jednak zostali powstrzymani niemal w tym samym czasie.
- Licz się ze słowami chłopcze - skarciła go lodowatym tonem. - Pamiętaj gdzie sie znajdujesz.
- A ty pamiętaj że nie masz mnie pod swoją władzą - odciął się błyskawicznie. - Sama też masz w tym cel i dobrze o tym wiem. Nasza umowa została dopełniona już wcześniej, więc nawet na nią sie nie powołuj - dodał widząc, że miała coś powiedzieć.
- Więc opuść mój świat i wróć na ziemski padół - stwierdziła wyraźnie urażona.
- Tak się stanie - powiedział patrząc jej w oczy, po czym zniknął w gwieździstym niebie.
Moria została otoczona dwójką swoich sług. Jednak z nich zapytała:
- Dlaczego pozwoliłaś mu odejść, taka moc była by potrzebna - stwierdziła rozżalona. - Po tym co dla niego zrobiłaś powinien być wdzięczny.
- Był w brew temu co sądzisz - powiedziała spokojnym, pochmurnym tonem.- Inaczej wszyscy bylibyście martwi za to że prowadziliście na nim testy - spojrzała twardo na sługę. - Nie powiesz mi że się mylę, prawda?
- Nie pani - postać spuściła coś co przypominało głowę.
- Więc ciesz się, że w ogóle istniejesz - stwierdziła Moria twardo.

Matthew znalazł się na ciepłych, lekko pustynnych stepach Australii. Poznał to po wielkiej skale koloru podobnego do ciemnego piaskowca i psach dingo jakie biegały nieopodal. Trafił tam gdzie chciał. Teraz jedynie musiał udać sie do swojego starego znajomego z prośbą o drobny zwrot długu, jaki kiedyś u niego zaciągnął.


by Lyedbow and Mortis


Brak komentarzy: