maja 09, 2015

Rozdział XXV



Matthew nie był w stanie zareagować na to co się stało wystarczająco szybko, jednak na szczęście woda, która znajdowała się w jego kuli mocy mogła wrócić z powrotem. Nie wiedział co dokładnie się stało z całą resztą oceanów, jednak mógł przywrócić chociaż tę część, którą pochłoną. Wody nie było wiele. Jednak dało mu podwaliny do ponownego jej obiegu. Szczęściem też mógł sam tworzyć drobne rzeczy. Wiatr, woda i lód były jego sprzymierzeńcami. Kwintesencje żywiołów były w nim od kąd połączył się z planetą. Teraz postanowił skorzystać z ich mocy. Z jego rąk zaczęła płynąć woda, wiatr wprawiał ją w ruch, a żmij, który przywitał go pierwszy też zaczął tworzyć wodę, jednak ta była kompletnie innego rodzaju niż pierwotna. Była jego częścią i miała zapewnić odporność na ingerencje zewnętrzne.
- Jeszcze nie wygrałaś, suko - powiedział chłopak. Był wyraźnie zmęczony ciągłym używaniem mocy. - Przyjacielu powiedz mi kiedy powinniśmy skończyć, aby niczego nie zachwiać.
- Sam nie wiem - odpowiedział żmij. - Nie jestem w stanie stwierdzić ile wody on zabrał ze sobą.
- Więc wiesz kim był sprawca? - spytał chłopak.
- Lewiatan jeśli się nie mylę, jednak stał się czymś innym kiedy zacząłeś mu przeszkadzać w zatapianiu - stwierdził wodny smok.

- Zamiast bezsensownie tracić czas i energię mógłbyś robić coś znacznie bardziej pożytecznego! - Zagrzmiał smok mroku nadlatując w kierunku Mattha. - Spójrz tylko! - Krzyknął próbując zwrócić jego uwagę na to co działo się z wodą, o którą tak zaciekle walczył. Życiodajny płyn znikał w mroku udając się do pustki, gdzie przebywało ciało Leviathana.
- On posiadł jej cząstkę! Jej cząstkę! Co znaczy, że cała woda tej planety należy się tylko i wyłącznie jemu! - Mówił bez wytchnienia, chcąc uświadomić dzieciaka jak głupie jest jego postępowanie. - Zamiast walczyć z konsekwencjami, zajmij się przyczyną tego bałaganu! - Skończył lądując przed człowiekiem.
- Więc chcesz abym go zabił jak rozumiem? - spytał dla upewnienia się chłopak.
- Tak, zabij go, a wraz z nim wszystkie duchy, bóstwa wody oraz zniszcz całą wodę, którą zabrał. - Odparł z wyczuwalnym sarkazmem. Nadal był rozzłoszczony tym wszystkim. - Ale jeśli chcesz go zabić to proszę bardzo! Może nawet zniszczysz samą nicość własną głupotą! - Mówił w złości. - Najpierw dowiedz się z czym masz do czynienia! Zamiast błąkać się w ciemności i uderzać po omacku!
- I tak czy siak będę przemierzać to wszystko po omacku. Dobrze wiesz z czym się zmagamy, aż za dobrze z tego co widzę - powiedział. - Masz rację brakuje mi informacji, jednak powoli mam tego dość. Jeśli tak dalej będzie odetnę ten świat od wszystkich innych wymiarów. Jednak najpierw muszę znaleźć tego, który zrobił nam ten chaos - powiedział po czym zniknął.
Znalazł się w mrocznej przestrzeni. Przed sobą miał wielką kulę wody i jakiejś świadomości. Pustka była jedynym światem oprócz ziemi w którym mógł znaleźć spokój. Koniec końców wywodził się zmroku, więc każdy świat w którym dominował był dla niego schronieniem.
- Tobie zawdzięczam ostatnie kłopoty? - spytał nawet nie licząc na odpowiedź.
- Myślisz, że gdzie jesteś? W domu? Bo ja na pewno nie czuje się tu jak u siebie. - Rozległ się głos Leviathana, a w chwili, gdy skończył mówić wymiar zaczął rozpadać się. - Giń tutaj i przepadnij!
- Naprawdę sądzisz, że jesteś ode mnie silniejszy? - zaśmiał się chłopak.
Wymiar zamiast się rozpaść stał się gwiezdnym niebem. A stworzenie zostało w nim uwięzione. Teraz wymiar znalazł się pod jego całkowitą kontrolą i nikt nie mógł ingerować. Nawet on sam nie wiedział czy potem go zniszczy.
- Teraz mi wszystko wyjaśnisz - powiedział chłopak. - Albo cię po prostu zniszczę. Bardzo powolutku, w wielkich mękach - postać chłopaka zmieniała się. - Zastanawia mnie ile wytrzymasz, zanim zaczniesz błagać o śmierć - Z jego włosów zaczął wydobywać się płomień, który miał zabarwienie czarne z księżycową poświatą. Ciało przybrało kolor nocy i pokryte było dziwnymi pęknięciami, które emitowały różne kolory poświaty. Wszystkie zimne i pozbawione życia. - To jak będziesz mówił po dobroci, czy siłowo? - spytał a jego oddech zamroził kawałeczek kuli.
- Masz rację, nie jestem silniejszy od ciebie, ale to nie znaczy, że musze się ciebie obawiać. -Roześmiał się, gdy wymiar zaczęła pochłaniać nicość. Nicość, której nic co istniało nie mogło się przeciwstawić. - Myślisz, że wiesz wszystko o świecie. Powinieneś bardziej słuchać się starszych, ale głupota to atrybut dzieciaków. - Syknął na pożegnanie, a ciemność jakby wciągnęła go do siebie.
Do wymiaru przedostał się Linneth, który z rykiem rozwścieczenia złapał chłopaka i przeniósł go
z powrotem do jego wymiaru.
- Czy tobie już rozum odjęło, aby pakować się prosto w jego pułapki!? Myślisz że jesteś w stanie z nim konkurować jak równy z równym, gdy posiada cząstkę nicości!? - Krzyczał zdenerwowany smok. - Chcesz mieć na pieńku z siłą, przed którą drżą sami bogowie!?
Ciałem chłopaka targnęło coś czego nie był nikt w stanie opisać. Nieokreślona siła zaczęła wydobywać się z niego. Jego oczy zmieniły się i jakby coś przez nie patrzyło. Słońce zaczęło palić się na czarno z krwawymi i białymi przebłyskami. Nagle chłopak jakby doznał przebłysku rozsądku i gdzieś zniknął. Chwilę później niemal wszystkie istoty odczuły wielki wybuch energii, a niebo, które było czarne zaczęło emanować różnymi kolorami przez długą chwilę. Zdawało się słyszeć krzyk pośród rozbłysków. Kiedy wszystko ucichło chłopak znów pojawił się w swojej normalnej postaci i powiedział do smoka.
- Wierz mi jeśli tak dalej pójdzie to Pandora i jej machlojki będzie najmniejszym zmartwieniem nas wszystkich - powiedział to łapiąc oddech, a jego energia była znacznie większa niż wcześniej. - Bogowie znaczą dla mnie tyle co każde stworzenie tego świata i nic więcej. A nicość nie jest niczym więcej jak moją częścią tak samo jak twoją - powiedział patrząc na niego a jedno z jego oczu wyglądało jak wir czegoś nieokreślonego. - Jak tak dalej pójdzie to nie będę w stanie tego kontrolować.
- Nicość nigdy nie była i nie będzie twoją częścią! - Krzyknął wypuszczając go bez żadnej delikatności. - Gdybyś był jej częścią podlegałbyś jej prawą, możesz być jedynie nikłym mrokiem, który i tak zostanie przez nią pochłonięty! - Mówił zdenerwowany, tak wielkiego bluźnierstwa jeszcze nie słyszał. - Skończyłem! Ta planeta, nie cały ten wymiar zasługuje jedynie na zniszczenie! - Zagrzmiał.
- Więc ją zniszcz - syknął chłopak. - O ile będziesz w stanie. Pandorę przy okazji też - prychnął. - Obaj wiemy, że możemy sobie teraz tylko pogadać i nic z tego nie będzie - był wściekły na siebie i na niego.
- Ha! - Zaśmiała się bestia. - Oczywiście, że ja nie mam mocy by to zrobić, ale dla mojego pana, którego jestem częścią jest to jak najbardziej możliwe. - Powiedział szykując się do odejścia. - Jeśli chcesz przeżyć zerwij wszelkie więzi, które łączą cię z tym światem, to jedyna droga ratunku, w przeciwnym razie znikniesz jak Pandora, jej poplecznicy i wszystko co żyje, mieszka, jest związane z tym wymiarem. - Powiedział, po czym zamienił się w wielki czarny płomień, który następnie wypalił się szybko.
- Nawet nie myśl, że tak łatwo wam z tym pójdzie - powiedział i zniknął zapadając się w siebie.

by Lyedbow and Mortis


Brak komentarzy: