Matthew nie był w stanie
zareagować na to co się stało wystarczająco szybko, jednak na szczęście woda,
która znajdowała się w jego kuli mocy mogła wrócić z powrotem. Nie wiedział co
dokładnie się stało z całą resztą oceanów, jednak mógł przywrócić chociaż tę
część, którą pochłoną. Wody nie było wiele. Jednak dało mu podwaliny do
ponownego jej obiegu. Szczęściem też mógł sam tworzyć drobne rzeczy. Wiatr,
woda i lód były jego sprzymierzeńcami. Kwintesencje żywiołów były w nim od kąd
połączył się z planetą. Teraz postanowił skorzystać z ich mocy. Z jego rąk
zaczęła płynąć woda, wiatr wprawiał ją w ruch, a żmij, który przywitał go
pierwszy też zaczął tworzyć wodę, jednak ta była kompletnie innego rodzaju niż
pierwotna. Była jego częścią i miała zapewnić odporność na ingerencje
zewnętrzne.
- Jeszcze nie wygrałaś,
suko - powiedział chłopak. Był wyraźnie zmęczony ciągłym używaniem mocy. -
Przyjacielu powiedz mi kiedy powinniśmy skończyć, aby niczego nie zachwiać.
- Sam nie wiem -
odpowiedział żmij. - Nie jestem w stanie stwierdzić ile wody on zabrał ze sobą.
- Więc wiesz kim był
sprawca? - spytał chłopak.
- Lewiatan jeśli się nie
mylę, jednak stał się czymś innym kiedy zacząłeś mu przeszkadzać w zatapianiu -
stwierdził wodny smok.
- Zamiast bezsensownie
tracić czas i energię mógłbyś robić coś znacznie bardziej pożytecznego! -
Zagrzmiał smok mroku nadlatując w kierunku Mattha. - Spójrz tylko! - Krzyknął
próbując zwrócić jego uwagę na to co działo się z wodą, o którą tak zaciekle
walczył. Życiodajny płyn znikał w mroku udając się do pustki, gdzie przebywało
ciało Leviathana.
- On posiadł jej cząstkę!
Jej cząstkę! Co znaczy, że cała woda tej planety należy się tylko i wyłącznie
jemu! - Mówił bez wytchnienia, chcąc uświadomić dzieciaka jak głupie jest jego
postępowanie. - Zamiast walczyć z konsekwencjami, zajmij się przyczyną tego
bałaganu! - Skończył lądując przed człowiekiem.
- Więc chcesz abym go
zabił jak rozumiem? - spytał dla upewnienia się chłopak.
- Tak, zabij go, a wraz
z nim wszystkie duchy, bóstwa wody oraz zniszcz całą wodę, którą zabrał. -
Odparł z wyczuwalnym sarkazmem. Nadal był rozzłoszczony tym wszystkim. - Ale
jeśli chcesz go zabić to proszę bardzo! Może nawet zniszczysz samą nicość
własną głupotą! - Mówił w złości. - Najpierw dowiedz się z czym masz do
czynienia! Zamiast błąkać się w ciemności i uderzać po omacku!
- I tak czy siak będę
przemierzać to wszystko po omacku. Dobrze wiesz z czym się zmagamy, aż za
dobrze z tego co widzę - powiedział. - Masz rację brakuje mi informacji, jednak
powoli mam tego dość. Jeśli tak dalej będzie odetnę ten świat od wszystkich
innych wymiarów. Jednak najpierw muszę znaleźć tego, który zrobił nam ten chaos
- powiedział po czym zniknął.
Znalazł się w mrocznej
przestrzeni. Przed sobą miał wielką kulę wody i jakiejś świadomości. Pustka była
jedynym światem oprócz ziemi w którym mógł znaleźć spokój. Koniec końców
wywodził się zmroku, więc każdy świat w którym dominował był dla niego
schronieniem.
- Tobie zawdzięczam
ostatnie kłopoty? - spytał nawet nie licząc na odpowiedź.
- Myślisz, że gdzie
jesteś? W domu? Bo ja na pewno nie czuje się tu jak u siebie. - Rozległ się
głos Leviathana, a w chwili, gdy skończył mówić wymiar zaczął rozpadać się. -
Giń tutaj i przepadnij!
- Naprawdę sądzisz, że
jesteś ode mnie silniejszy? - zaśmiał się chłopak.
Wymiar zamiast się
rozpaść stał się gwiezdnym niebem. A stworzenie zostało w nim uwięzione. Teraz
wymiar znalazł się pod jego całkowitą kontrolą i nikt nie mógł ingerować. Nawet
on sam nie wiedział czy potem go zniszczy.
- Teraz mi wszystko
wyjaśnisz - powiedział chłopak. - Albo cię po prostu zniszczę. Bardzo
powolutku, w wielkich mękach - postać chłopaka zmieniała się. - Zastanawia mnie
ile wytrzymasz, zanim zaczniesz błagać o śmierć - Z jego włosów zaczął
wydobywać się płomień, który miał zabarwienie czarne z księżycową poświatą.
Ciało przybrało kolor nocy i pokryte było dziwnymi pęknięciami, które emitowały
różne kolory poświaty. Wszystkie zimne i pozbawione życia. - To jak będziesz
mówił po dobroci, czy siłowo? - spytał a jego oddech zamroził kawałeczek kuli.
- Masz rację, nie jestem
silniejszy od ciebie, ale to nie znaczy, że musze się ciebie obawiać.
-Roześmiał się, gdy wymiar zaczęła pochłaniać nicość. Nicość, której nic co
istniało nie mogło się przeciwstawić. - Myślisz, że wiesz wszystko o świecie. Powinieneś
bardziej słuchać się starszych, ale głupota to atrybut dzieciaków. - Syknął na
pożegnanie, a ciemność jakby wciągnęła go do siebie.
Do wymiaru przedostał
się Linneth, który z rykiem rozwścieczenia złapał chłopaka i przeniósł go
z powrotem do jego
wymiaru.
- Czy tobie już rozum
odjęło, aby pakować się prosto w jego pułapki!? Myślisz że jesteś w stanie z
nim konkurować jak równy z równym, gdy posiada cząstkę nicości!? - Krzyczał
zdenerwowany smok. - Chcesz mieć na pieńku z siłą, przed którą drżą sami
bogowie!?
Ciałem chłopaka targnęło
coś czego nie był nikt w stanie opisać. Nieokreślona siła zaczęła wydobywać się
z niego. Jego oczy zmieniły się i jakby coś przez nie patrzyło. Słońce zaczęło
palić się na czarno z krwawymi i białymi przebłyskami. Nagle chłopak jakby
doznał przebłysku rozsądku i gdzieś zniknął. Chwilę później niemal wszystkie
istoty odczuły wielki wybuch energii, a niebo, które było czarne zaczęło
emanować różnymi kolorami przez długą chwilę. Zdawało się słyszeć krzyk pośród
rozbłysków. Kiedy wszystko ucichło chłopak znów pojawił się w swojej normalnej
postaci i powiedział do smoka.
- Wierz mi jeśli tak
dalej pójdzie to Pandora i jej machlojki będzie najmniejszym zmartwieniem nas
wszystkich - powiedział to łapiąc oddech, a jego energia była znacznie większa
niż wcześniej. - Bogowie znaczą dla mnie tyle co każde stworzenie tego świata i
nic więcej. A nicość nie jest niczym więcej jak moją częścią tak samo jak twoją
- powiedział patrząc na niego a jedno z jego oczu wyglądało jak wir czegoś nieokreślonego.
- Jak tak dalej pójdzie to nie będę w stanie tego kontrolować.
- Nicość nigdy nie była
i nie będzie twoją częścią! - Krzyknął wypuszczając go bez żadnej delikatności.
- Gdybyś był jej częścią podlegałbyś jej prawą, możesz być jedynie nikłym
mrokiem, który i tak zostanie przez nią pochłonięty! - Mówił zdenerwowany, tak
wielkiego bluźnierstwa jeszcze nie słyszał. - Skończyłem! Ta planeta, nie cały
ten wymiar zasługuje jedynie na zniszczenie! - Zagrzmiał.
- Więc ją zniszcz -
syknął chłopak. - O ile będziesz w stanie. Pandorę przy okazji też - prychnął.
- Obaj wiemy, że możemy sobie teraz tylko pogadać i nic z tego nie będzie - był
wściekły na siebie i na niego.
- Ha! - Zaśmiała się
bestia. - Oczywiście, że ja nie mam mocy by to zrobić, ale dla mojego pana,
którego jestem częścią jest to jak najbardziej możliwe. - Powiedział szykując
się do odejścia. - Jeśli chcesz przeżyć zerwij wszelkie więzi, które łączą cię
z tym światem, to jedyna droga ratunku, w przeciwnym razie znikniesz jak
Pandora, jej poplecznicy i wszystko co żyje, mieszka, jest związane z tym
wymiarem. - Powiedział, po czym zamienił się w wielki czarny płomień, który
następnie wypalił się szybko.
- Nawet nie myśl, że tak
łatwo wam z tym pójdzie - powiedział i zniknął zapadając się w siebie.
by Lyedbow and Mortis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz